Mecz Świątek z Garcią (45 WTA) od początku był elektryczny i trzeba przyznać, że do prądu podłączyła go agresywnie atakująca Francuzka. Od pierwszego gema dała jasno do zrozumienia, że nie szuka gry, tylko punktów. Długich wymian było jak na lekarstwo, Garcia atakowała zdecydowanie zarówno pierwsze jak i drugie podanie Polki, to drugie stojąc metr przed końcową linią kortu. Ta taktyka w pierwszym secie miała dewastujący wpływ na grę Igi Świątek, która padła od własnej broni, bo zwykle to ona atakuje zdecydowanie, czego rywalki nie wytrzymują. Tym razem było odwrotnie.
W drugim secie sytuacja się odwróciła, ale obraz meczu się nie zmienił, tylko tym razem to Iga wygrywała szybkie wymiany, Francuzka popełniała więcej błędów i mieliśmy prawo mieć nadzieje, że - jak już nie raz w przeszłości bywało - po słabym początku mecz zakończy się happy endem.
Czytaj więcej
Druga wygrana Igi Świątek, tym razem 6:3, 6:2 z Rumunką Gabrielą Lee. W piątkowym ćwierćfinale czeka groźniejsza rywalka - Francuzka Caroline Garcia.
Nic z tych rzeczy, na początku seta trzeciego wszystko wróciło do równowagi. Zapach prochu wciąż wisiał nad kortem, wymiana strzałów trwała w najlepsze, obie miały swoje szanse, ale w końcu to Francuzka przełamała podanie Igi i objęła prowadzenie 5:3. Jednak gdy serwowała, by wygrać mecz przy swoim serwisie, nie wykorzystała szansy i coraz bardziej zmarznięta publiczność zareagowała entuzjastycznie. Wszyscy spodziewali się, że ściany pomogą Idze, ale nie pomogły. Ostatniego gema na przewagi, pomimo własnego podania Polka przegrała.
Już drugi raz w tym sezonie na naszej drodze do tenisowego szczęścia stają Francuzki - w Wimbledonie Igę Świątek pokonała Alize Cornet, a w Warszawie Caroline Garcia, która pierwszy raz w karierze wygrała z aktualną liderką światowego rankingu.