Polski wicher na centralnym

Iga Świątek bez trudu awansowała do drugiej rundy Wimbledonu. Skuteczność i styl wygranej przeniosła z Paryża.

Publikacja: 28.06.2022 21:00

Iga Świątek w drugiej rundzie zagra z Holenderką Lesley Pattinama Kerkhove (138. WTA)

Iga Świątek w drugiej rundzie zagra z Holenderką Lesley Pattinama Kerkhove (138. WTA)

Foto: Glyn KIRK/AFP

O pierwszym meczu Igi da się napisać tyle, że emocje wymian były mocno ograniczone przez silny wiatr, że rywalka – Jana Fett z Chorwacji – długo do tego wiatru nie potrafiła się przystosować, więc starała się tylko nie przegrać pierwszego seta do zera, co się jej nie udało.

Kort centralny w swej specyficznej brytyjskiej uprzejmości gorąco wspierał Janę, by wykrzesała z siebie nieco więcej, więc zrobiła to na początku drugiego seta, gdy objęła prowadzenie 3:1 z pomocą widocznego rozproszenia Polki. Iga wkrótce poprawiła jednak celność uderzeń i sprawy poszły torem z pierwszego seta. Pięć wygranych gemów z rzędu, wynik 6:0, 6:3 i pierwszy mecz zaliczony w stylu mistrzyni z Paryża.

Długo nie była w rytmie

Przywitanie Igi z kortem centralnym i turniejem było więc może nieco kłopotliwe, ale bez przesady. Wichry kortu centralnego sprzyjały Polce.

– No cóż, po prostu bardzo się cieszę, że udało mi się przejść pierwszą rundę, bo to trudne, zwłaszcza jeśli to również mój pierwszy mecz na trawie. Tego, co się stało po pierwszym secie, nie nazwałabym zapaścią. Po prostu trochę się zdekoncentrowałam. Nie grałam w turnieju przez trzy tygodnie, długo nie byłam w rytmie meczowym, koncentracja wróciła po paru gemach i nie czuję się jakoś bardziej niepewnie – oceniła mecz polska tenisistka.

Pytanie o zwycięską passę (teraz już 36 spotkań) musiało paść i padło. – Nie do końca czuję, że należę do tej samej grupy mistrzyń, choć teraz wyprzedziłam obie siostry Williams. Wciąż, kiedy je widzę, wydają się mi legendami. Ja nie uważam się za legendę. To Serena i Venus wyglądają na najlepsze tenisistki wszech czasów. Oczywiście, że to niesamowite, że mam tę zwycięską passę, ale to tylko pokazuje, ile pracy włożyliśmy w każdy mecz. Cieszę się, że mogę wykazać się stabilnością formy, bo to zawsze był mój cel. Staram się ją wykorzystywać w najlepszy możliwy sposób.

Najważniejsze: dobra praca

Sprawa prestiżu otwierania turnieju na korcie centralnym też została poruszona, choć wywołał ją tylko obóz Simony Halep (konkretnie – nowy trener Patrick Mouratoglou pragnący tego zaszczytu dla Rumunki). Iga skomentowała rzecz z klasą: – To był ogromny przywilej. Nie było to oczywiste, że zostanę wybrana. W drabince turniejowej jest wiele mistrzyń tego turnieju: Serena, Halep, Petra Kvitova, więc trochę czułam, że one może trochę bardziej na to zasługują, ponieważ moim najlepszym wynikiem w Wimbledonie jest czwarta runda. Z drugiej strony cieszę się, że mogłam to zrobić. Myślę, że zasłużyłam na to grą przez ostatnie tygodnie. Jednak dla mnie najważniejsze jest dobre wykonanie pracy na korcie.

Zapytana, już niemal tradycyjnie, o kibicowanie Rafaelowi Nadalowi (właśnie rozgrywał spotkanie z Francisco Cerundolo), odrzekła ze śmiechem, że z trudem powstrzymuje się od pobiegnięcia na trybuny i prosi, byśmy konferencję zakończyli możliwie szybko.

O kolejnej rywalce Igi, Lesley Pattinama Kerkhove (138. WTA) z Holandii, nie da się powiedzieć wiele więcej niż to, że gra w Wimbledonie trzeci raz, w Wielkim Szlemie czwarty (bez sukcesów – jeśli gdzieś jest gwiazdą, to w deblowych turniejach ITF), co jest osiągnięciem skromnym, jeśli wspomnieć, że tenisistka urodziła się w 1991 roku.

Przegrała w Roehampton ostatni mecz kwalifikacji, ale jako szczęśliwa pokonana dostała się do drabinki turnieju głównego, wygrała trzysetowy mecz z Brytyjką Sonay Kartal (dzika karta) i tą okrężną drogą trafi w czwartek na Igę oraz jeden z dwóch największych kortów w Wimbledonie. Nawet największa wiara w tradycje holenderskiego tenisa na trawie nie zmieni opinii, że Polka to spotkanie także powinna gładko wygrać.

Covid wraca

Turniej miał też innych bohaterów i bohaterki, ale uwagę mediów najpierw musiały zająć z przyczyn zasadniczych komunikaty medyczne. Z powodu zakażenia Covid-19 z gry musiał zrezygnować Marin Cilić. Chorwat wrócił do formy, był w półfinale Roland Garros, grał nieźle w Queen’s, lecz musiał napisać w mediach społecznościowych, że teraz „krwawi mu serce”. Zastępcą Cilicia został Portugalczyk Nuno Borges.

Z tej samej przyczyny wycofał się także Matteo Berrettini, co jeszcze bardziej każe wątpić w strategię łagodności wobec pandemii koronawirusa przyjętą nie tylko w Wimbledonie. Włocha, finalistę z 2021 roku, mistrza ostatnich turniejów na trawie w Stuttgarcie i na kortach Queen’s Clubu, zastąpił w ostatniej chwili szczęśliwy kwalifikant Elias Ymer.

Nieco później z kortu nr 2 przyszła wiadomość, że Grigor Dimitrow, po wygraniu pierwszego seta 6:4 i przegrywając w drugim 2:5, poddał mecz ze Steve’em Johnsonem z powodu kontuzji. Te wszystkie wiadomości odbieraliśmy z przykrością, bo wycofani to tenisiści dobrzy, znaczący dla turnieju, ale myśl, że Hubert Hurkacz miałby nieco łatwiejszą drogę do finału, gdyby nie potknął się tak boleśnie już na pierwszej przeszkodzie, też przemykała.

Dla tych, którzy lubią Wimbledon nostalgiczny, mamy jednak dobrą wiadomość. Sędziowie już rozlosowali uczestniczki i uczestników turniejów deblowych legend. Wśród pań po raz pierwszy w takiej roli pojawi się Agnieszka Radwańska u boku Jeleny Janković. Obok Polki i Serbki grają m.in. Kim Clijsters i Martina Hingis, Flavia Pennetta i Francesca Schiavone, Daniela Hantuchowa i Laura Robson, nawet Nathalie Dechy i Barbara Schett. Kiedyś Isia, dziś pani Agnieszka, powinna wypaść dobrze, tym bardziej że ponoć już pilnie trenuje.

W turnieju debli męskich o dumnej wimbledońskiej przeszłości przypomną widzom bracia Bryanowie, Tommy Haas i Mark Philippoussis, James Blake i Daniel Nestor. W mikstach widać jeszcze lepsze nazwiska: Martina Navratilova i Mark Wooforde, Mary Pierce i Goran Ivanisević, Marion Bartoli i Nenad Zimonjić, Conchita Martinez i Mansour Bahrami oraz jeszcze kilka sław. Ich mecze ogląda się z uśmiechem, bo mistrzynie i mistrzowie, pozbawieni presji wyniku i zarobkowania, po prostu cieszą się obecnością na świętych trawnikach tenisa. A w Wimbledonie pogoda ducha to świętość największa.

Derby Poznania

W programie atrakcji na trzeci dzień turnieju pierwsze miejsce zajmuje mecz Novaka Djokovicia z Thanasim Kokkinakisem – na korcie centralnym. Potem znów zaplanowano brytyjskie wzruszenia: mecze Emma Raducanu – Caroline Garcia oraz Andy Murray – John Isner. Na korcie nr 1 gwiazdami są w kolejności: Anett Kontaveit, Cameron Norrie i Maria Sakkari.

My będziemy mieli do obejrzenia trzy Polki: Katarzynę Kawę grającą z Ons Jabeur, Maję Chwalińską walczącą z Alison Riske oraz Magdę Linette w starciu z Andżeliką Kerber – ten ostatni mecz można też nazwać grą o mistrzostwo Poznania, a nawet całej Wielkopolski.

O pierwszym meczu Igi da się napisać tyle, że emocje wymian były mocno ograniczone przez silny wiatr, że rywalka – Jana Fett z Chorwacji – długo do tego wiatru nie potrafiła się przystosować, więc starała się tylko nie przegrać pierwszego seta do zera, co się jej nie udało.

Kort centralny w swej specyficznej brytyjskiej uprzejmości gorąco wspierał Janę, by wykrzesała z siebie nieco więcej, więc zrobiła to na początku drugiego seta, gdy objęła prowadzenie 3:1 z pomocą widocznego rozproszenia Polki. Iga wkrótce poprawiła jednak celność uderzeń i sprawy poszły torem z pierwszego seta. Pięć wygranych gemów z rzędu, wynik 6:0, 6:3 i pierwszy mecz zaliczony w stylu mistrzyni z Paryża.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Iga Świątek czeka na pierwszy sukces w Hiszpanii. Liderka rankingu zaczyna dziś turniej w Madrycie
Tenis
Magda Linette zagra z Aryną Sabalenką. Bolesna porażka Magdaleny Fręch w Madrycie
Tenis
100. tydzień Igi Świątek w roli światowej liderki kobiecego tenisa
Tenis
Porsche odjechało Idze Świątek. Polskie finały w Rouen i Barcelonie
Tenis
Magda Linette w finale. Zacięty mecz ze Sloane Stephens