Od lat wiadomo, czym jest Roland Garros dla Nadala, ale tym razem po losowaniu i po tym, co stało się kilka tygodni temu w Rzymie, gdzie 36-letni Hiszpan powiedział, że jego sportem nie jest już tenis, lecz walka z bólem, faworytem nr 1 nie był.

Na drodze do triumfu miał i Novaka Djokovicia, i Alexandra Zvereva. Serba pokonał po morderczej walce, Niemiec zanim doznał kontuzji, stawiał mu zacięty opór, jako jedyny sprawiał wrażenie, że może z nim wygrać.

Czytaj więcej

Drugi triumf Igi Świątek w Paryżu. Miała wygrać i wygrała

Dopiero w finale czekał na Hiszpana przeciwnik, z którym grał trochę jak z juniorem. Pokonał debiutującego w wielkoszlemowym finale Norwega Caspera Ruuda 6:3, 6:3, 6:0 i co najważniejsze, zaprzeczył informacjom o bliskim rozstaniu ze sportem. „Nie wiadomo, co się zdarzy, ale będę się starał walczyć dalej” – powiedział na korcie i dostał za to wielkie brawa.

Nadal ma na koncie 22 wielkoszlemowe zwycięstwa, już o dwa więcej niż Novak Djoković i Roger Federer.