Do pięciu tytułów wywalczonych w tym sezonie (w Dausze, Indian Wells, Miami, Stuttgarcie i Rzymie) dołożyła teraz ten najcenniejszy - w Wielkim Szlemie. Cori Gauff rozstawiona z nr 8 w drodze do finału nie przegrała ani jednego seta, ale w sobotę nie znaczyła wiele w starciu z rozpędzoną Igą.

Polka była zdecydowaną faworytką, padały nawet pytania, czy tylko wygra, czy też udowodni kolejny raz, że jest dziś poza zasięgiem rywalek, tak jak uczyniła to w półfinałowym pojedynku z Rosjanką Darią Kasatkiną, która po porażce nie kryła swej bezradności. W finale równie bezradna była Gauff, w pierwszym secie bardzo zdenerwowana. W drugim zaczęło się od jej prowadzenia 2:0, ale potem Polka znów nie dała jej szans i zwyciężyła już przy pierwszym meczbolu, po tym jak Amerykanka wyrzuciła piłkę na aut.

Iga wygrała drugi turniej wielkoszlemowy i największy czek w swojej karierze (2.200.000 euro).

Potwierdziła, że jest dziś jedyną gwiazdą kobiecego tenisa.