Wynik wygląda dla Igi trochę lepiej niż jej mecz z Białorusinką. Jak się spodziewano, było niełatwo, podróż od 0:3 do zwycięstwa 6:4, 6:1 nie była spacerem. Zaczęło się od dwóch przełamań serwisu Polki i niepokoju, co robić, gdy serwis zawodzi, tak samo jak precyzja odbić z głębi kortu.
Trzeba jednak bić brawo za to, że polska tenisistka spokojnie przyjęła te wstępne przewagi doświadczonej rywalki, dość szybko opanowała sytuację na Campo Centrale i wyrównała. Można też śmiało twierdzić, że wedle tradycji zadecydował siódmy, „lacostowski” gem pierwszego seta, w którym obie panie siłowały się wiele minut, więcej przewag miała Wiktoria, ale tę decydującą, najważniejszą piłkę wygrała jednak Iga Świątek.
Im dalej, tym lepiej
Od tej chwili można było już dostrzec rosnącą przewagę Polki oraz budzącą się frustrację Azarenki. Widać ją było w nerwowych zagraniach, słychać, gdy Wika głośno rzuciła nieparlamentarnym słowem w kierunku widza, który nie usiadł na czas w loży VIP. Drugi set także zaczął się od przełamania podania Świątek, ale tym razem odwet był natychmiastowy. Im bliżej końca, tym Iga grała lepiej, choć prawie żadnego punktu za darmo nie dostała.
Czytaj więcej
Hubert Hurkacz przegrał już pierwszy mecz na Foro Italico. Belg David Goffin pokonał Polaka 7:6 (10-8), 7:6 (6-2). W środę po południu grę w stolicy Włoch zaczyna Iga Świątek.
25. kolejne zwycięstwo zostało zapisane, o 26. Polka będzie walczyć z byłą mistrzynią US Open Bianką Andreescu. Kanadyjka gra dopiero trzeci turniej po długiej przerwie wymuszonej najpierw przez dotkliwą kontuzję kolana, a potem także problemy mentalne. W Stuttgarcie i Madrycie dotarła do 1/8 finału, teraz jest o szczebel wyżej, po pokonaniu bez straty seta Emmy Raducanu, Nurii Parrizas Diaz i Petry Martić.