Iga Świątek ma za sobą serię, jaka jeszcze się jej nie zdarzyła – 14 zwycięstw z rzędu w turniejach w Dausze, Indian Wells i Miami.
Kiedy dzięki tym sukcesom i po zakończeniu kariery przez Ashleigh Barty Iga awansowała na pierwsze miejsce światowego rankingu, można było zastanawiać się, jak to zniesie, czy ta niespodziewanie szybka podróż na szczyt jej nie zdestabilizuje. Odpowiedź, którą dostajemy w Miami, świadczy, że obawy te były bezpodstawne. Gdy po dwóch łatwych zwycięstwach (nad Viktoriją Golubic i Madison Brengle) wydawało się, że mecz z Coco Gauff może zakończyć ten lot w chmurach, Iga po pierwszym, z trudem wygranym secie w drugim pokazała moc, do której się już przyzwyczajamy. Zupełnie załamała rywalkę, 17. rakietę światowego rankingu (Polka wygrała 6:3, 6:1).
Z rozstawioną w Miami z nr 28 Petrą Kvitovą, dwukrotną triumfatorką Wimbledonu (2011 i 2014) Iga jeszcze nie grała.
Czytaj więcej
Iga Świątek gra w turnieju w Miami jako liderka światowego tenisa. To wielki splendor, ale i ciężar, któremu trzeba sprostać.
Kariery 32-letniej Czeszki o mało nie zastopował bandyta, który w grudniu roku 2016 włamał się do jej domu w Prościejowie na Morawach. Broniącą się tenisistkę zranił nożem w lewą dłoń tak mocno, że zachodziła obawa, czy będzie mogła jeszcze kiedyś wziąć rakietę do ręki, tym bardziej że jest leworęczna.