Ashleigh Barty nową mistrzynią Wimbledonu

Liderka rankingu WTA pokonała po interesującym finale Karolinę Pliskovą 6:3, 6:7 (4-7), 6:3. W niedzielę o 15. finał męski Novak Djoković – Matteo Berrettini.

Aktualizacja: 10.07.2021 18:59 Publikacja: 10.07.2021 18:38

Ashleigh Barty nową mistrzynią Wimbledonu

Foto: AFP

Mecz zaczął się co najmniej nietypowo: kilka minut gry i na tablicy wyników kortu centralnego widniał wynik 4:0 dla Australijki. Czeszka w żaden sposób nie mogła odnaleźć swej normalnej formy, ręka drżała, serwisy, które miały utorować Pliskovej drogę do zwycięstwa nie trafiały w cel, wymiana po wymianie kończyła się stratą punktu.

Kiedy pani Karolina przegrała czternaście piłek z rzędu, Wimbledon już szumiał z niepokoju, że może ogląda najkrótszy finał w historii turnieju i, być może, trzeba się będzie godzić z faktem, że największą gwiazdą finału jest siedzący na widowni Tom Cruise. Asocjacje ze względnie niedawnym finałem majowego turnieju w Rzymie, w którym Pliskova przegrała 0:6, 0:6 z Igą Świątek, nasuwały się same.

Na szczęście dla Czeszki i widowiska ta niemoc w końcu minęła. Nawet jeśli nie udało się Pliskovej uratować seta, to udało się przełamać strach, uratować dumę i wrócić do norm wielkoszlemowego tenisa. Naprawdę wyrównana walka zaczęła się w drugim secie, gdy Barty prowadziła 3:1, lecz tej przewagi nie utrzymała i od remisu 3:3 wreszcie można było podziwiać godną finału walkę różnych tenisowych charakterów, osobowości i stylów gry.

Mocny serwis wysokiej Karoliny nie zdominował rywalizacji, ale wszechstronność Australijki też była wystawiona na próbę, gdy Pliskova czysto i mocno uderzała piłki. Obie panie zapewne zapamiętają też kilka swych chwil słabości: Czeszka, gdy ze dwa razy nie przyłożyła się do bardzo ważnych piłek wolejowych, Barty, gdy prowadząc 6:3, 5:4 i serwując, nie zdobyła mistrzostwa w dwóch setach.

Zdobyła w trzech, atakując rywalkę z pasją od nowa i tym razem nie tracąc wybieganej z trudem przewagi 3:0. Dawno nie było finału pań zakończonego w trzech setach, ostatnio takie rozstrzygnięcie widziano w 2012 roku, gdy o wielką złoto-srebrną misę, czyli Venus Rosewater Dish walczyły Serena Williams i Agnieszka Radwańska.

W tym roku wygrała tenisistka grająca mądrze, bardziej odporna psychicznie i bardziej zdeterminowana. Miała powód, by po sukcesie trochę sobie popłakać ze szczęścia. Wcześniej była deblową mistrzynią US Open (2018) i singlową w Roland Garros (2019). Trofeum w Londynie zdobyła dekadę po tytule juniorskim, co nie jest oczywistym następstwem, kroniki Wimbledonu znały wcześniej tylko trzy takie podwójne mistrzynie: Ann Jones, Martinę Hingis i Amelie Mauresmo. Ash Barty jest też trzecią Australijką wygrywającą Wimbledon, po Margaret Court (1970) i Evonne Goolagong Cawley (1971 i 1980) – sukcesy tej drugiej przypominał strój nowej mistrzyni.

Gdy odebrała nagrodę od księżnej Cambridge (plus czek na 1,7 mln funtów) powiedziała: – Na początku trzeciego seta powiedziałem sobie: po prostu walcz. Karolina jest niezwykła rywalką, wydobyła ze mnie to, co najlepsze. To był wyjątkowy mecz i jestem naprawdę dumna, że udało mi się osiągnąć najlepszy poziom i utrzymać nerwy na wodzy. Nie mam słów podziękowań dla mego zespołu, który poświęcił swój czas i energię na spełnienie mojego marzenia. Piłki meczowej nie pamiętam. Niewiele spałam ostatniej nocy, myśląc o tym wszystkim, ale wychodząc na kort centralny czułam się jak w domu. Mam nadzieję, że sprawiłam, iż Evonne była dumna.

W niedzielę o 15. na kort centralny wyjdą Novak Djoković i Matteo Berrettini. Też zapowiada się dobry finał, tym bardziej, że związany z walką różnych tenisowych pokoleń. Transmisja telewizyjna w Polsacie Sport.

Kobiety – finał: A. Barty (Australia, 1) – K. Pliskova (Czechy, 8) 6:3, 6:7 (4-7), 6:3.

Mikst – 1/2 finału: J. Salisbury, H. Dart (W. Brytania) – K. Krawietz, K. Peschke (Niemcy, Czechy, 9) 6:2, 4:6, 6:4; N. Skupski, D. Krawczyk (W. Brytania, USA, 7) – J. Peers, S. Zhang (Australia, Chiny, 17) 3:6, 7:6 (7-4), 7:5.

Mecz zaczął się co najmniej nietypowo: kilka minut gry i na tablicy wyników kortu centralnego widniał wynik 4:0 dla Australijki. Czeszka w żaden sposób nie mogła odnaleźć swej normalnej formy, ręka drżała, serwisy, które miały utorować Pliskovej drogę do zwycięstwa nie trafiały w cel, wymiana po wymianie kończyła się stratą punktu.

Kiedy pani Karolina przegrała czternaście piłek z rzędu, Wimbledon już szumiał z niepokoju, że może ogląda najkrótszy finał w historii turnieju i, być może, trzeba się będzie godzić z faktem, że największą gwiazdą finału jest siedzący na widowni Tom Cruise. Asocjacje ze względnie niedawnym finałem majowego turnieju w Rzymie, w którym Pliskova przegrała 0:6, 0:6 z Igą Świątek, nasuwały się same.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Rozpoczyna się nowy etap sezonu. Ziemia obiecana Igi Świątek
Tenis
Rafael Nadal wraca do gry. Barcelona czeka na swojego księcia
Tenis
Iga Świątek ambasadorką Lancôme
Tenis
Billie Jean King Cup. Do zobaczenia w listopadzie
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Tenis
Stefanos Tsitsipas wygrywa w Monte Carlo. Hubert Hurkacz niżej w rankingu