Od takich przeżyć, od takiej bezradności Hurkacz już nas odzwyczaił, szczególnie w starciu z rywalami dużo niżej klasyfikowanymi.
Niestety tym razem Mannarino, 69. tenisista rankingu ATP, grał ze zwykle znakomicie serwującym półfinalistą Wimbledonu jak na treningu. 33-letni Francuz to tenisista bardzo elegancki, świetnie biegający, nienaganny pod względem technicznym, ale te wszystkie zalety wystarczyły, by podczas całej długiej już kariery wygrał tylko jeden turniej.
Na niepokojący sygnał, że to nie jest Hurkacz jakiego znamy z najlepszych meczów nie trzeba było długo czekać. Polak przegrał swe podanie przy stanie 3:4 w pierwszym secie i od tego momentu zaczął się zjazd po równi pochyłej. Wszyscy rywale wiedzą, że jeśli Hurkaczowi nie pomaga serwis, to jego gra wiele traci, a w środę nie pomagał.
Czytaj więcej
Z czwórki polskich singlistów, którzy grali we wtorek mecze pierwszej rundy, odpadła tylko Magdalena Fręch. Wygrali Iga Świątek, Magda Linette i Kamil Majchrzak.
Początek seta drugiego widoczną już irytację i bezbronność Polaka jeszcze pogłębił. Hurkacz w pierwszym gemie przegrał swoje podanie, w drugim nie wykorzystał trzech break-pointów, by tę stratę odrobić i to wcale nie była ostatnia okazja, by zatrzymać paradny marsz Francuza. Przy stanie 1:3 i serwisie rywala było 40:0 dla Polaka, ale i to nic nie dało.Gdy po chwili Hurkacz został przełamany na sucho, nadzieja zgasła, a Mannarino dostał ogromny zastrzyk energii. Uwierzył, że tego meczu nie może przegrać.