Najpierw grały Czeszki, Barbora Krejcikova i Karolina Pliskova. Pierwszy set wygrany do zera przez Krejcikovą oznaczał tylko tyle, że spełnić się mógł niemal każdy scenariusz awansu do półfinału, tyle, że Garbine Muguruza nie musiała już wygrać w dwóch setach z Anett Kontaveit, mogła w trzech, by grać dalej.
Gdy Pliskova zaczęła od stanu 0:6, 2:4 odwracać losy spotkania i zdołała wygrać kolejne sety 6:4, 6:4, wyeliminowała koleżankę, mistrzynie Roland Garros, ale nadal nie była pewna, co daje jej to zwycięstwo. Nie dało wiele (poza premią 110 tys. dol.), gdyż Muguruza dzięki potędze serwisu i widcznej bojowości potrafiła pokonać Kontaveit 6:4, 6:4.
Czytaj więcej
Hubert Hurkacz zaczął turniej w Turynie od przegranej z Daniiłem Miedwiediewem. Iga Świątek po dwóch porażkach w Guadalajarze nie ma już szans na półfinał.
– To był mecz z cyklu: wszystko albo nic. Rozpoczęcie turnieju od porażki nigdy nie jest dobre, ale wygranie potem dwóch meczów i kwalifikacja do półfinału to niesamowita sprawa. Myślę, że dziś zagrałam najlepszy z trzech meczów grupowych. Przecinając długie pasmo zwycięstw Anett rzeczywiście myślałam, że to chyba ja będę tą tenisistką, która to zrobi – mówiła Hiszpanka.
Skoro Paula Badosa jeszcze przed ostatnim meczem w drugiej grupie ma zapewnione pierwsze miejsce, a Garbine Muguruza jest druga w Grupie Teotihuacán, to Hiszpanki trafiły na siebie w półfinale. W kronikach Masters jeszcze tak dobrego hiszpańskiego startu nie widziano. Arantxa Sanchez Vicario grała samotnie w półfinale w 1989 roku i w finale w 1993 roku (gdy Muguruza ledwie skończyła pierwszy miesiąc życia).