Radwańska kończy karierę. Dziękujemy, Agnieszko

To nie jest niespodzianka, ale żal pozostaje – żegnamy Agnieszkę Radwańską.

Aktualizacja: 15.11.2018 06:46 Publikacja: 14.11.2018 17:53

Radwańska kończy karierę. Dziękujemy, Agnieszko

Foto: AFP

Jeśli spojrzeć na sport z perspektywy globalnej, karierę zakończyła największa obok Roberta Lewandowskiego gwiazda polskiego sportu ostatnich lat, rozpoznawalna od Tokio po Buenos Aires, bo taką sławę daje tenis.

Dla tych, którzy lubią ten sport i kibicują mu od lat, była prezentem, którego żaden z nas się nie spodziewał. Po pionierskich czasach Wojciecha Fibaka mieliśmy wprawdzie nasze lokalne gwiazdy – Magdę Grzybowską, Aleksandrę Olszę czy Wojciecha Kowalskiego, ale finał seniorskiego Wimbledonu chyba nikomu się nie śnił.

I nagle przyszedł Ryszard Krauze ze swym sponsorskim programem, w Sopocie i Warszawie były wielkie turnieje, grały gwiazdy. Właśnie wtedy na kortach Warszawianki pojawiła się Isia, która wkrótce została jedną z najlepszych tenisistek świata. I najbardziej podziwianych – za finezję, talent i determinację w starciu z zawodniczkami o wiele mocniejszymi fizycznie.

Nie mogła nam się trafić większa satysfakcja. Najlepiej wyraził to nieżyjący już znakomity dziennikarz i znawca tenisa Grzegorz Wasylkowski, który gdy okazało się, że Radwańska awansowała do finału Wimbledonu w roku 2012, po półfinale wsiadł w samochód i pojechał do Londynu, nie mając ani akredytacji, ani biletu. I obejrzał ten finał na własne oczy. Do dziś żałuję, że nie pojechałem razem z nim, bo to była naturalna reakcja dla każdego, kto lubi tenis tak bardzo, że nawet jak nie może sam grać, to spaceruje w pobliżu kortów, by – jak napisał największy piewca tego sportu Bohdan Tomaszewski – przynajmniej posłuchać dźwięku rakiet.

Agnieszka Radwańska sprawiła, że w Wimbledonie, Nowym Jorku, Paryżu czy Melbourne nie byliśmy już ubogimi krewnymi Rosjan, Czechów czy Słowaków biegających z kortu na kort, by zobaczyć wszystkie swoje gwiazdy.

Oczywiście już na zawsze pozostanie żal, że pani Agnieszka nie doczekała się rekompensaty na miarę swego talentu, nie wygrała wielkoszlemowego turnieju, nie była nigdy numerem 1 światowego tenisa. Trudno też zapomnieć, że od osiągnięcia tych celów dzielił ją tylko jeden wygrany mecz – właśnie ten pamiętny finał Wimbledonu 2012, w którym przez trzy sety walczyła z Sereną Williams.

Miłośnicy sportu, mający do tenisa mniej uczuciowy stosunek, zapewne zapamiętali Radwańskiej to, że nie zdobyła olimpijskiego medalu dla Polski w roku 2012, tuż po tym wspaniałym Wimbledonie, na tych samych ukochanych trawiastych kortach. Mało tego – kilka słów wypowiedzianych wówczas przez tenisistkę, o tym, że igrzyska to nie jest główna tenisowa arena, ciągnęło się za nią przez lata i mocno zaciążyło na jej wizerunku.

Agnieszkę Radwańską na sportowe życie uzbroił ojciec – trener, któremu zawdzięcza bardzo dużo. Kiedy jednak po latach okazało się, ich współpraca na korcie i wokół niego sprawia więcej kłopotów, niż daje korzyści, tenisistka stanęła przed trudnym wyzwaniem i podjęła bolesną decyzję. Jej trenerem został Tomasz Wiktorowski i wyniki były najlepszym dowodem, że stało się dobrze. Kto wie, czy nie był to poważniejszy egzamin niż wielkoszlemowy finał.

My zapamiętamy Agnieszkę Radwańską jako nasze okno na wielki tenisowy świat, a kibice emocjonalnie niezaangażowani jako tę, która przez lata z dobrym skutkiem strzegła na korcie kobiecości w starciu z pochodem brutalnej siły. Nigdy nie zapomnę meczu pani Agnieszki z Włoszką Robertą Vinci w ćwierćfinale w Katarze w roku 2016. Ktoś go nazwał meczem tysiąca pereł i diamentów, wciąż można go obejrzeć na YouTubie. Polecam wszystkim, gdy się na to patrzy, wraca smutek, że nie grają już takie subtelne tenisistki jak Amelie Mauresmo, Martina Hingis, Justine Henin, a teraz doszedł żal za Radwańską.

„Ufam, że na przestrzeni tych wszystkich lat godnie reprezentowałam nasz kraj na całym świecie oraz dostarczałam Wam wszystkim wielu emocji, wrażeń i radości. Wasze wsparcie, miłe słowa oraz wiara w moje zwycięstwa były ze mną na każdym meczu i za to serdecznie i z głębi serca Wam dziękuję. Dziękuję za każdą nieprzespaną noc spędzoną przed telewizorem oraz za wszystkie tytuły Fan Favorite – to dla mnie zaszczyt i najlepsza nagroda za ciężką pracę. Dziękuję wszystkim, którzy byli ze mną na dobre i na złe" – napisała wczoraj Agnieszka Radwańska. Można do tego dodać tylko jedno – my też dziękujemy.

Jeśli spojrzeć na sport z perspektywy globalnej, karierę zakończyła największa obok Roberta Lewandowskiego gwiazda polskiego sportu ostatnich lat, rozpoznawalna od Tokio po Buenos Aires, bo taką sławę daje tenis.

Dla tych, którzy lubią ten sport i kibicują mu od lat, była prezentem, którego żaden z nas się nie spodziewał. Po pionierskich czasach Wojciecha Fibaka mieliśmy wprawdzie nasze lokalne gwiazdy – Magdę Grzybowską, Aleksandrę Olszę czy Wojciecha Kowalskiego, ale finał seniorskiego Wimbledonu chyba nikomu się nie śnił.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Tenis
Miami Open. Wygrała z Igą Świątek, pokonała Jessikę Pegulę
Tenis
Hubert Hurkacz też pożegnał się z turniejem w Miami
Tenis
Miami Open. Iga Świątek nie wygra Sunshine Double
Tenis
Hubert Hurkacz wygrał drugi trzysetowy mecz w Miami
Tenis
Turniej WTA w Miami: Iga Świątek wyszarpała awans