Najdłużej w ćwierćfinałach grały Lisicki i Flavia Pennetta, po 2 godzinach i 40 minutach oraz obronie trzech piłek meczowych wygrała Niemka.
Ten sukces przyjęto z szacunkiem, ale i z niedowierzaniem: Sabine nigdy wcześniej nie wygrała meczu w turnieju na kalifornijskiej pustyni, no w tym roku miała przed przyjazdem do Indian Wells przykry bilans w meczach WTA Tour: jedno zwycięstwo, sześć porażek. Może to kolejne odrodzenie tenisistki, która do tej pory miała dni chwały tylko w Wimbledonie: była w Londynie półfinalistką w 2011 roku i finalistką w 2013.
O Jelenie Janković, niegdyś liderce rankingu światowego, też trochę zapomniano. Serbka dobrze wykorzystała potknięcia teoretycznie mocniejszych rywalek w swej połowie drabinki, w ćwierćfinale dość łatwo i szybko zakończyła dobrą passę Lesji Curenko z Ukrainy, która walczyła w turnieju od kwalifikacji.
W półfinale deblowym Polka Klaudia Jans-Ignacik i Słowenka Andreja Klepac przegrały z Rosjankami Jekateriną Makarową i Jeleną Wiesniną. Szkoda, bo w finale grałyby z legendą: Martiną Hingis (i Sanią Mirzą).
W turnieju męskim widzów w Indian Wells czeka klasyczny półfinał Novak Djoković – Andy Murray. Serb nie musiał grać w ćwierćfinale z Bernardem Tomicem. Australijczyk poczuł nagły ból pleców oraz zębów i oddał mecz walkowerem.