– Jeśli nie teraz, to kiedy? – pytali byli reprezentanci kraju, współautorzy poprzedniego takiego awansu sprzed 22 lat, Mariusz Kieca oraz Wojciech Tkacz. Nie tylko oni turnieju w Nottingham wyczekiwali z optymizmem.
Były podstawy. Polacy po zwycięstwach nad Litwą (7:0), Włochami (4:2) i Koreą Południową (7:0) oraz nikłą porażką po dogrywce z Brytyjczkami (4:5) miejsce dające awans mają na wyciągnięcie ręki, a właściwie kija. Wystarczy pokonać Rumunię, czyli rywala ostatnio dla nas niewygodnego, ale jednak notowanego na świecie nieco niżej.
Selekcjoner Robert Kalaber zebrał najlepszych polskich hokeistów. Zabrakło jedynie kontuzjowanych Damiana Kapicy i Macieja Urbanowicza. Sam trener zrezygnował z powołania Arona Chmielewskiego, który był zaangażowany w walkę o swoje czwarte mistrzostwo Czech.
Czytaj więcej
Polscy hokeiści w mistrzostwach świata Dywizji 1A w Nottingham stają na wysokości zadania i po zwycięstwie z Włochami 4:2 są na prostej drodze do elity, ale przed nimi jeszcze dwie przeszkody, które nie będą należały do łatwych.
To był pierwszy sukces, bo w ostatnich latach niektórzy reprezentanci odrzucali powołania z powodów prozaicznych. Drugim okazała się dobra atmosfera podczas zgrupowania i sparingów. Trener oraz sztab – jego rolę podkreśla na każdym kroku – wypracowali wysoką formę drużyny, co było widać w potyczkach z Brytyjczykami oraz Włochami.