Zdarzało się już, że wielka radość była blisko, że liczyliśmy setne części sekundy, choćby wówczas, gdy o medal olimpijski walczyła Jagna Marczułajtis, czwarta w Salt Lake City (2002), ale takiej niedzieli w polskim snowboardzie jeszcze nie było.
Najpierw świetnie pojechała Król, która w wyścigu o trzecie miejsce pokonała Włoszkę Lucię Dalmasso aż o ponad dwie sekundy (złoto zdobyła Japonka Tsubaki Miki po finałowym zwycięstwie nad Danielą Ulbing z Austrii). Kilka minut później na starcie finału stanął Kwiatkowski i po zaciętym wyścigu wygrał ze Szwajcarem Dario Caviezelem.
Sukcesy w Bakuriani (Gruzja) potwierdziły dobrą formę, którą oboje prezentują od początku zimy. Kwiatkowski już dwa razy w tym sezonie wygrywał zawody Pucharu Świata w slalomie gigancie równoległym. Ostatnio triumfował w kanadyjskim Blue Mountain na trzy tygodnie przed rozpoczęciem mistrzostw świata i został liderem klasyfikacji generalnej. W tamtych zawodach niewiele do podium zabrakło Król, która była czwarta i tę samą pozycję zajmuje w klasyfikacji generalnej slalomu giganta równoległego.
Czytaj więcej
Zakończyły się mistrzostwa świata, w trakcie których czołowi zawodnicy domagali się większej ochrony środowiska i alarmowali: nasz sport jest w niebezpieczeństwie.
Nie są debiutantami – Król ma 32 lata, Kwiatkowski 26. W rozmowie z TVP Sport pani Aleksandra wspominała, że kiedyś nie było dostępu do najlepszego sprzętu, bo producenci rezerwowali go dla światowej elity, a Polacy byli kopciuszkami. Istniał wprawdzie Polski Związek Snowboardu, ale głośniej niż o sukcesach było o konfliktach wewnątrz tej organizacji. W 2014 roku snowboardziści dołączyli do Polskiego Związku Narciarskiego, gdzie o pieniądze łatwiej, choć wtedy więcej mówiło się o skoczkach i Justynie Kowalczyk.