Mohammed bin Salman chyba uwierzył, że pieniądze to jedyna granica oddzielająca marzenia od rzeczywistości. Nawet zimę można kupić, wszystko jest kwestią ceny.
Książę koronny i następca saudyjskiego tronu gościł już na pustyni Rajd Dakar, wyścig Formuły 1, piłkarskie Superpuchary Hiszpanii i Włoch oraz bokserską walkę Andy’ego Ruiza z Anthonym Joshuą, a wiosną państwowy fundusz inwestycyjny, którym nieformalnie zarządza, kupił Newcastle United.
Retusz wizerunku przy pomocy sportu – według szacunków „Grant Liberty” – kosztował już saudyjskie państwo 1,5 mld dolarów, ale to dopiero początek.
Człowiek, który wpuścił kobiety za kierownicę, pozwolił na muzykę w restauracjach i premierą marvelowskiej „Czarnej Pantery” po latach otworzył saudyjskie kina, ale jednocześnie prowadzi wojnę w Jemenie, nazywaną przez Organizację Narodów Zjednoczonych (ONZ) największą współczesną katastrofą humanitarną, i ma na rękach krew poćwiartowanego opozycyjnego dziennikarza Dżamala Chaszukdżiego, ma jednak apetyt więcej.
Jak wygląda jutro
Syn uciekający z cienia konsumującego rodzinną fortunę ojca wymarzył sobie igrzyska. Na razie zorganizuje te azjatyckie, ale za to zimowe, choć pochodzi z kraju, gdzie śnieg pada rzadko.