"Rzeczpospolita": W piątek w Pjongczangu rozpoczynają się zimowe igrzyska paraolimpijskie. Reprezentacja Polski liczy tylko osiem osób...
Łukasz Szeliga: Plus trzech przewodników – każdy z nich stanowi zespół z zawodnikiem niedowidzącym i traktujemy ich jak sportowców. Czyli łącznie 11 osób.
W tym jeden kandydat do medalu?
Jeden bardzo realny – Igor Sikorski, alpejczyk, który wystąpi w czterech konkurencjach. W ubiegłorocznych mistrzostwach świata zajął drugie miejsce w slalomie, a zawody o Puchar Świata kończył w czołowej trójce, jeżeli dojeżdżał do mety, bo jeździ na ponad 100 procent, chociaż nam wystarczyłoby 100. Oczywiście liczę też na niespodzianki – zeszłoroczne wicemistrzostwo świata Witka Skupnia w biegowym sprincie stylem dowolnym to dowód na to, że można wygrywać z Austriakami, Francuzami czy Kanadyjczykami. W igrzyskach będzie trudno, bo rosyjscy biegacze startujący pod flagą Międzynarodowego Komitetu Paraolimpijskiego (IPC) są bardzo mocni.
To pańskie pierwsze igrzyska w nowej roli. Będzie pan rozliczany za działania poprzedników?