Kamil Jóźwiak strzelił gola i zaliczył asystę w zremisowanym przez reprezentację Polski 3:3 meczu eliminacji mistrzostw świata z Węgrami. Przypominamy sylwetkę piłkarza Derby County, która ukazała się w "Rzeczpospolitej" we wrześniu 2020 roku.
Na zgrupowanie przyjeżdżał jako jeden z tych, którzy pukają do drzwi kadry. Debiut miał już wprawdzie za sobą, ale przez cztery minuty listopadowego spotkania ze Słowenią, kończącego eliminacje mistrzostw Europy, nie zdążył pokazać atutów, którymi zachwycał w Ekstraklasie.
Zastąpił wówczas Sebastiana Szymańskiego – dziś można powiedzieć, że była to zmiana symboliczna. Z Holendrami zagrali obaj na skrzydłach, ale to Jóźwiak pozostawił po sobie lepsze wrażenie i w meczu z Bośniakami zajął miejsce Szymańskiego na prawej stronie. Znów był najbardziej wyróżniającą się postacią.
Harował w obronie, napędzał akcje, stwarzał kolegom bramkowe okazje. Ciągnął zespół do przodu, nie bał się pojedynków, rzadko tracił piłkę. Próbował różnych rozwiązań, nie zawsze dobrych, czasem brakowało mu dokładności, ale grał bez kompleksów, jakby miał za sobą co najmniej kilkanaście meczów w kadrze. Udowodnił, że po Kubie Błaszczykowskim i Kamilu Grosickim też będzie życie w reprezentacji.
Anglia na horyzoncie
– Cały czas musi pracować nad strzałem i ostatnim podaniem. W obydwu spotkaniach miał sytuacje, które mógł lepiej wykorzystać. Gdy to poprawi, będzie można mówić o „international level” – podsumował występy Jóźwiaka selekcjoner Jerzy Brzęczek.