[b][link=http://blog.rp.pl/szczeplek/2010/06/22/pomnik-eusebio/]Skomentuj na blogu[/link][/b]

Ale 44 lata temu, kiedy na mistrzostwach świata w Anglii spotykały się reprezentacje tych samych krajów, Koreańczycy mieli już za sobą sensacyjne zwycięstwo nad Włochami 1:0. Mimo to w dalszym ciągu nikt ich nie traktował poważnie. Byli tylko egzotycznymi przybyszami z odległej Azji, ze względu na niski wzrost i waleczność nazywanymi przez angielskich kibiców – Pony.

Opowiadał mi Eusebio, król strzelców tamtych mistrzostw, że kiedy Portugalia wychodziła przeciw Korei na boisko w Liverpoolu, myślała tylko o tym, żeby strzelić kilka bramek, w ogóle się przy tym nie męcząc. Czekał ją bowiem mecz z Anglią.

To, co wydarzyło się wkrótce po pierwszym gwizdku sędziego, przeszło do historii futbolu. Nim się Portugalczycy zorientowali, Korea po 24 minutach gry prowadziła 3:0. I wtedy zdenerwował się Eusebio. Strzelił cztery bramki, Jose Augusto dołożył piątą i Portugalia zwyciężyła 5:3. Ciąg dalszy nastąpił. Kim Ir-sen przyjął piłkarzy w siedzibie komunistycznej partii i obsypał ich medalami. Na zdjęciu z roku 2006 stoją – wszyscy starsi już panowie – w mundurach lub garniturach, z kilkoma kilogramami orderów na każdej klapie, jak bohaterowie pracy socjalistycznej. Czy byli tak honorowani zawsze, czy część swoich lat spędzili w kopalniach za bliżej nieokreślone przewiny, nie wiadomo. Portugalczyków po powrocie z Anglii fetowano na placu Pombal w Lizbonie, przywódca państwa Antonio Salazar przyjął ich w pałacu Belem, też dał po orderze, a potem poprosił, by wzięli udział w uroczystym otwarciu mostu przez Tag, noszącego jego imię. Dziś ten most nosi nazwę 25 Kwietnia, na cześć „rewolucji goździków”. Salazar spoczywa w wiejskim rodzinnym grobie koło Coimbry. Pomnik wystawiono natomiast Eusebio, obok stadionu Benfiki. Kim Ir-sen ma swoje mauzoleum i pozłacany pomnik wielkości Pałacu Kultury, do którego pielgrzymka jest państwowym obowiązkiem, a nie potrzebą serca. Syn Kim Ir-sena też by chciał, żeby północnokoreańscy piłkarze wygrywali, bo, jak utrzymuje trener reprezentacji, „Ukochany przywódca” pomagał opracowywać taktykę na mecze.

Kto poniesie karę po 0:7 z Portugalią? I komu w tej sytuacji kibicować – Koreańczykom czy ich rywalom?