Tomasz Kuszczak: Buduję nową karierę

Rozmowa: Tomasz Kuszczak, bramkarz piłkarskiej reprezentacji Polski i angielskiego klubu Brighton

Publikacja: 12.10.2012 21:58

Tomasz Kuszczak: Buduję nową karierę

Foto: ROL

Wyprzedza pana zła sława. Waldemar Fornalik, zanim wysłał powołania, pytał o pana zły charakter.

Tomasz Kuszczak:

Mam swoje zdanie, jestem ambitny. Twardo stąpam po ziemi, trzymam się swoich reguł, a ludziom nie zawsze się to podoba. Nigdy nie byłem uległy, nie dałem sobą pomiatać, nie pozwoliłem, żeby ktoś mnie poniżał. Czasami wiązało się to z konfliktami z trenerami, ale działo się to bardzo rzadko. Nazwałbym siebie rozsądnym, szanuję drugiego człowieka.

To dlaczego trenerzy się pana boją?

Kiedy ktoś próbował mnie poniżyć, trafiał na opór. Może stąd te konflikty. Ale takie jest życie, mam swój styl i go nie zmienię. Wydaje mi się, że bariera między drobnostką a wielką rzeczą w mediach nie istnieje. Przyklejano mi różne etykiety, w dużej mierze to dziennikarze kreują wizerunek piłkarzy.

Wiadomo – Kuszczak powoduje konflikt w drużynie.

To jedna z większych głupot, jaka się za mną ciągnie – nigdy nie powodowałem żadnego konfliktu. Uważam, że świetnie komunikuję się z ludźmi, lubię być w grupie. Zawsze jestem szczęśliwy, kiedy mogę spędzić czas w gronie kolegów z drużyny, znajomych czy przyjaciół. Chętnie jeżdżę na zgrupowania. Ale etykietę kogoś, kto niszczy atmosferę, przypina mi się od lat.

Urodziła się panu druga córka. Zmienił się pan? Dojrzał?

W kwietniu drugi raz zostałem tatą, urodziła się Nelly May, jestem bardzo szczęśliwy. Wczoraj ktoś mi powiedział, że dobrzy bramkarze mają córki, więc nie wiem, czy będę się jeszcze starał o syna. Życie pokaże, dla mnie najważniejsza jest rodzina, mogę cieszyć się uśmiechem moich trzech kobiet na co dzień. Poza tym zacząłem grać w klubie, coś zmieniło się w mojej karierze. Zrobiłem krok w tył, odszedłem z Manchesteru do drugoligowego Brighton, ale nadal jestem bardzo ambitny. W United zdobyłem chyba 14 medali i nie miałbym większej satysfakcji niż to, gdyby teraz po zrobieniu kroku do tyłu udało mi się wrócić do Premiership i udowodnić swoją wartość. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Każdemu z nas przybywa lat, mam nowe doświadczenia, więcej widziałem. Rzeczywiście, mam wrażenie, że jestem mądrzejszy, spokojniejszy, bardziej wyważony. Widać to na boisku. Staram się wykorzystywać doświadczenie z United, trenowałem tam przecież z Edwinem van der Sarem, Ryanem Giggsem, Paulem Scholesem. Widziałem ich podejście do piłki.

Zostanie pan w Anglii po zakończeniu kariery?

Polski i Anglii nie dzieli wielka odległość. Jestem bardzo związany z ojczyzną, a to, że żyję za granicą, o niczym nie świadczy. Marzyłem o występach w lidze angielskiej, moja droga do tego kraju wiodła przez Niemcy, ale za każdym razem powodem zmiany zamieszkania była piłka. To, czy wrócę do Polski, zależy od rodziny. To moje dzieci i moja partnerka podejmą decyzję, gdzie czują się najlepiej, a ja będę bardzo elastyczny. Mogę mieszkać w Polsce, Niemczech, Anglii, nawet na Karaibach. To, że nie będę żył w Polsce, nie znaczy, że nie będę Polakiem. Mało ważne, gdzie się mieszka, najważniejsze, co się myśli i czuje.

Jak pan zareaguje, jeśli Fornalik posadzi pana na ławce?

Naturalnie i spokojnie. Jeżeli według trenera Przemek Tytoń będzie lepszym wyborem na mecz z Anglią, to po powrocie do klubu będę starał się bronić jeszcze lepiej, żeby następnym razem Fornalik zdecydował się na mnie.

Trener bramkarzy Andrzej Dawidziuk pokazywał nam klip z pana interwencjami z Brighton. Szybko wrócił pan do formy po tylu latach niegrania w Manchesterze?

Co to znaczy niegrania? Przez sześć lat zagrałem z 60 meczów, pełnych, bo przecież jakbym był zawodnikiem z pola, to wystąpiłbym w trzy razy większej ilości spotkań. Nigdy nie zgodzę się z opinią, że nie grałem. Przecież występowałem w bardzo ważnych meczach. Miałem udział w każdym sezonie, nie tak jak bywa z rezerwowymi bramkarzami, że zagrają jeden mecz w jakimś pucharze. Grałem w Premiership, Lidze Mistrzów, była to dla mnie duża lekcja. Oczywiście, chciałem częściej bronić, dlatego w końcu zdecydowałem się odejść z United. Gdyby satysfakcjonowało mnie 10–15 meczów w sezonie, pewnie siedziałbym na Old Trafford następne dziesięć lat.

Wolał pan pójść do drugiej ligi.

Wybrałem sobie zespół, w którym mogę się rozwinąć, ma zaplecze, na którym może powstać coś fajnego. Odbudowuję swoją karierę, gram regularnie, jestem w wysokiej, stabilnej formie i czuję się spełniony. Skoro będąc w Brighton, dostaję powołanie do kadry, to znaczy, że jestem w odpowiednim miejscu. Męczyłem się z odejściem z Manchesteru ładnych parę lat, byłem w trudnej sytuacji, kilka razy rozmawiałem o tym z Alexem Fergusonem, ale ostatecznie musiałem poczekać, aż skończy mi się kontrakt.

Na złość pana trzymali?

W pewnym momencie stałem się produktem, rzeczą, a nie zawodnikiem, który był częścią zespołu. Kiedy brałem udział w rozgrywkach, byłem potrzebny, wchodziłem w trudnych momentach, bo Edwin miał jakieś problemy. W Manchesterze od pierwszego meczu ligowego do ostatniego jest wielka presja, różnice w czołówce są niewielkie. Wtedy byłem pod ochroną Fergusona, a później klub już chciał na mnie tylko zarobić. Stałem się ofiarą marketingu, biznesu. United chciało za mnie dużo pieniędzy, bo wcześniej we mnie zainwestowało. Ale kto kupi 30-letniego bramkarza za kilka milionów funtów, kiedy wie, że za rok będzie wolnym zawodnikiem? To była bariera nie do przejścia. Nie wiem, czy to było robione za złość czy nie.

Mamy szansę z Anglią? Znowu będziemy mówić, że walką, ambicją i zaangażowaniem można pokonać każdego?

O tym nie powinno się w ogóle wspominać, bo tak powinno być zawsze. Na boisku trzeba zostawiać serce, nauczyłem się tego już jako junior, przyjeżdżając na kolejne mecze reprezentacji Polski. Gramy ze świetnym zespołem, który jest nieobliczalny. Może być świetny, a może mieć słabszy dzień. Tam grają piłkarze z najbogatszych klubów świata, mentalnie przyzwyczajeni do walki o największe cele. U nas też jest kilku takich zawodników, ale są też gracze z klubów słabszych. Wszystko wskazuje na naszą niekorzyść, ale to nie musi być takie złe. Mamy mniejsze obciążenie psychiczne, łatwiej się będzie grało. Nikt się Anglii nie przestraszy, to trudny rywal, ale postaramy się o niespodziankę.

—rozmawiał Michał Kołodziejczyk

Wyprzedza pana zła sława. Waldemar Fornalik, zanim wysłał powołania, pytał o pana zły charakter.

Tomasz Kuszczak:

Pozostało 98% artykułu
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową
Sport
Paryż 2024. Kim jest Katarzyna Niewiadoma, polska nadzieja na medal igrzysk olimpijskich
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sport
Igrzyska w Paryżu w mętnej wodzie. Sekwana wciąż jest brudna