W łóżku z Mario i Cristiano

W Internecie i tabloidach sport jest mieszaniną reklamy, seksu, szowinizmu i gonitwy za pieniędzmi.

Aktualizacja: 15.12.2012 09:33 Publikacja: 15.12.2012 00:21

Cristiano Ronaldo

Cristiano Ronaldo

Foto: AFP

Tabloidyzacja mediów pociągnęła za sobą nieuchronnie tabloidyzację sportu. W natłoku pseudosportowych newsów kibice tracą orientację, co jest ważne, a co informacyjnym śmieciem.

Jednym z pierwszych sportowców – ofiar tabloidyzacji – był zmarły siedem lat temu George Best, znakomity piłkarz Manchesteru United. Brytyjskie media traktowały go jak gwiazdę estrady czy filmu. Został „piątym Beatlesem”. Zdjęcia z brawurowych występów George’a w nocnych klubach, jego licznych kobiet, stały się ozdobą tabloidów. Tak powstała legenda Besta: w nocy pije i bawi się, a w dzień strzela bramki. Najgorsze, że George w tę legendę uwierzył i dlatego skończył z wielką piłką, gdy miał 28 lat, a umarł z przeszczepioną wątrobą niecałe 30 lat później.

David Miller, znakomity komentator sportowy „Daily Telegraph”, dziś już na emeryturze, wspominał, że w latach 60. na Wyspach gwiazdy sportu dopuszczały dziennikarzy do niespotykanej dziś konfidencji. Podróżowali oni z piłkarzami na mecze, a potem razem szli na piwo. Często łączyła ich przyjaźń. Ale towarzyszyła temu niepisana umowa, że treści szczerych rozmów, a tym bardziej pikantnych szczegółów życia prywatnego, ujawniać nie wolno.

Nowa narracja

Tę zasadę wobec Besta dziennikarze złamali, choć trudno oprzeć się wrażeniu, że piłkarz też wziął udział w tej grze i zaprzągł tabloidy do budowy własnej popularności. Tak narodził się nowy rodzaj sportowej narracji, w której to, co się dzieje na stadionie czy w sportowej hali, miesza się z prywatnym życiem sportowców, zasłyszaną gdzieś plotką i konfabulacją.

Przekroczono Rubikon i od tej pory ani media, ani sportowcy już nie oglądali się za siebie. Okazało się, że umiejętnie lansowani herosi stadionów mają potencjał medialny nie mniejszy niż gwiazdy Hollywood czy muzyki pop. Sportowcy przepoczwarzyli się w celebrytów.

We Włoszech tygodnik „Chi” dwa lata temu wyłożył grube miliony za wyłączność na reportaż z wesela ospowatego i chamowatego Antonio Cassano – dobrego, choć nie znakomitego futbolisty.

Gwiazda włoskiego pływania Federica Pellegrini (złoto w Pekinie na 200 m kraulem) pojawiła się w tym roku na estradzie festiwalu piosenki w San Remo. Występ wypadł o wiele lepiej niż olimpijski w Londynie, gdzie Fede poniosła klęskę (dwa piąte miejsca).

Pellegrini w mediach jest nachalnie obecna dzięki perypetiom miłosnym i reklamie, bo media lansują sportowców również z powodów pozasportowych – zgodnie z własnymi kryteriami. Atrakcyjna Anna Kurnikowa została w ten sposób tenisową megagwiazdą, choć nie wygrała ani jednego turnieju.

Stefano Bettarini, przeciętny piłkarz (Fiorentina, Sampdoria), zrobił w Italii wielką karierę medialną dzięki aparycji, a przede wszystkim małżeństwu z krzykliwą gwiazdą włoskiej telewizji Simoną Venturą. Fachowcy są zgodni, że głównie dzięki tym walorom, na życzenie mediów, powołany został do reprezentacji (na towarzyski mecz z Czechami w 2004 roku).

Największy dziennik sportowy Europy „Gazzetta dello Sport” (600 tys. nakładu) opublikował wynurzenia Raffaeli Fico. Poszła ona do łóżka najpierw z gwiazdą Realu Madryt Cristiano Ronaldo, a potem z czarną perłą włoskiego futbolu Mario Balotellim (właśnie urodziła mu córkę) i twierdzi, że w tej konkurencji Włoch ma przygniatającą przewagę techniczną nad portugalskim rywalem, nie mówiąc o skuteczności.

Podobne informacje, a zwłaszcza zdjęcia z alkowy sportowych gwiazd, stały się cennym towarem. Dlatego we Włoszech sportowych gwiazd na krok nie odstępują paparazzi. Do mediów, też sportowych, trafiły zdjęcia futbolisty Francesco Coco (Barcelona, Inter, Milan) obejmującego obnażonego młodzieńca.

Lewandowski na Antarktydzie

Podobna przygoda spotkała słynnego kierowcę motocyklowego Marco Melandriego, przyłapanego w towarzystwie węgierskiej gwiazdy porno Brigitty Bulgari. Takich fotek i informacji ukazuje się we Włoszech mnóstwo, ale o tych było szczególnie głośno, bo autor stanął przed sądem.

Sportowa prasa i poważne dzienniki zamieszczają coraz więcej rewelacji, które już dawno zdominowały tabloidy, pisma dla kucharek, a przede wszystkim Internet. Wrzucane są do działu „Sport” często wytłuszczonym, rozstrzelonym drukiem. A właśnie z Internetu informacje czerpie dziś większość kibiców.

Śledząc największe polskie portale, można odnieść wrażenie, że redaktorzy od sportu albo schlebiają gustom swoich czytelników, które rozpoznać łatwo po znajdujących się poniżej komentarzach, albo pochodzą z łapanki na stadionach. To na portalach znajdujemy „supernewsy” o tym, która siatkarka dla kogo się rozebrała, albo że o Roberta Lewandowskiego stara się klub z Antarktydy.

Te informacje pisane są zwykle fatalną polszczyzną. Można od biedy i machnąć ręką na „czempionat globu”, „włodarzy klubu”, „zawodniczkę z Kasiny Wielkiej” czy inne pomniki językowej bezradności i grafomanii, gorsze jest to, że portale te pierwsze zasypują czytelników lawiną bzdur pod etykietką „sport”, choć to ze sportem nie ma wiele wspólnego.

W imię szowinistycznego obłędu, w pogoni za „kliknięciem” tzw. redaktorzy przekuwają drobne sukcesiki w pyszne wiktorie (tak to Robert Kubica omal nie został ostatnio rajdowym mistrzem świata), dmą bez pamięci w balon nierealnych nadziei na sukces. Efekt wyczytać można z rezultatów głosowań internautów, z których wynikało, że nasi futboliści wygrają z Urugwajem, a Agnieszka Radwańska pokona Serenę Williams.

We Włoszech, podobnie jak w Polsce, większość sportowych mediów żeruje też na podsycaniu, a nawet wywoływaniu awantury. Powodem może być wszystko: trener Zdenek Zeman posadził na ławce Daniele De Rossiego – nuże judzić kibiców AS Roma a to przeciw trenerowi, że głupi, a to przeciw piłkarzowi, że się nie przykłada. Na swarach i kłótniach, również w studiach telewizyjnych, mija futbolowym mediom i kibicom czas między meczami. W ten sposób solą sportu, szczególnie futbolu, staje się nie widowisko, lecz nierzadko fikcyjny konflikt. To zwycięstwo mentalności kibola.

Ciągła awantura

Tak przeżuty sport podawany jest do konsumpcji kibicom, dla których media przestały być przewodnikiem, lecz stały się dostarczycielem nieuporządkowanych informacji. Sport jest w nich mieszaniną spotu reklamowego, seksu, szowinizmu, gonitwy za wielkimi pieniędzmi, plotek i ustawicznej awantury.
Ze sportowego słownika wyparowały wielkie słowa: fair play, poszanowanie dla rywala, szlachetne współzawodnictwo, duch sportu. Dziś komentator często sięga za to po knajacki język, bo albo sam jest knajakiem, albo wydaje mu się, że dla knajaków pisze i do nich przemawia. Nie przybliża i nie objaśnia kibicom zawodów, lecz kibicuje razem z nimi.

Niedawno znany polski dziennikarz tłumaczył, że żenujący poziom programów telewizyjnych to wina widzów, którzy mają takie właśnie, niewyszukane gusta. Wynikałoby z tego, że media to lustro, w którym przegląda się społeczeństwo. Czy na pewno?

Równie prawdziwe jest twierdzenie, że nierozumiejący ducha sportu, sfanatyzowani i po prostu głupi kibice to lustrzane odbicie produkcji sportowych mediów, szczególnie internetowych, i umysłowości pracujących tam ludzi.

Tabloidyzacja mediów pociągnęła za sobą nieuchronnie tabloidyzację sportu. W natłoku pseudosportowych newsów kibice tracą orientację, co jest ważne, a co informacyjnym śmieciem.

Jednym z pierwszych sportowców – ofiar tabloidyzacji – był zmarły siedem lat temu George Best, znakomity piłkarz Manchesteru United. Brytyjskie media traktowały go jak gwiazdę estrady czy filmu. Został „piątym Beatlesem”. Zdjęcia z brawurowych występów George’a w nocnych klubach, jego licznych kobiet, stały się ozdobą tabloidów. Tak powstała legenda Besta: w nocy pije i bawi się, a w dzień strzela bramki. Najgorsze, że George w tę legendę uwierzył i dlatego skończył z wielką piłką, gdy miał 28 lat, a umarł z przeszczepioną wątrobą niecałe 30 lat później.

Pozostało 89% artykułu
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową