Formuła 1: w niedzielę wyścig o Grand Prix Chin

Trzy tygodnie przerwy dzielące Grand Prix Malezji od Grand Prix Chin nie wystarczyły do ostudzenia atmosfery w zespole Red Bull. Już po przyjeździe do Szanghaju Sebastian Vettel dolał oliwy do ognia stwierdzeniem, że tak naprawdę nie widzi niczego złego w swoim zachowaniu z Sepang

Publikacja: 13.04.2013 01:01

Sebastian Vettel

Sebastian Vettel

Foto: AFP

W końcówce wyścigu w Malezji mistrz świata nie posłuchał instrukcji ekipy i wyprzedził Marka Webbera, odbierając zespołowemu „koledze" zwycięstwo – choć Australijczyk został poinformowany, że ma nie forsować tempa i że walka między kierowcami Red Bulla jest już zakończona. Po zawodach Vettel kajał się i przepraszał zespół, ale dłuższa przerwa od startów najwyraźniej mu nie pomogła.

– Nie sądzę, abym zrobił coś złego – powiedział Vettel o wydarzeniach sprzed trzech tygodni. – Szanuję Marka jako kierowcę, ale przy więcej niż jednej okazji mógł pomóc zespołowi i tego nie zrobił. Nigdy nie miałem wsparcia z jego strony. Jako kierowca wyścigowy byłem skupiony tylko na zwycięstwie. Usłyszałem komunikat przez radio, ale go nie zrozumiałem. Następnym razem pewnie postąpiłbym tak samo.

Sytuacja w mistrzowskiej ekipie bez wątpienia robi się interesująca i napięta. Z jednej strony Red Bull zapowiada, że nie będzie już stosował poleceń zespołowych, a z drugiej historia Formuły 1 pokazuje, że wewnętrzna walka kierowców tej samej ekipy nie zawsze jest korzystna. Nie trzeba daleko sięgać pamięcią: w 2007 roku konflikty w McLarenie pomiędzy Fernando Alonso i Lewisem Hamiltonem zakończyły się zdobyciem tytułu przez Kimiego Raikkonena z Ferrari.

Cenny może być każdy punkt. Vettel swoim czynem z Malezji zapewnił sobie maksymalną możliwą zdobycz – ale jeśli w dalszej fazie sezonu będzie potrzebował pomocy ze strony Webbera, to teraz można być pewnym, że jej nie otrzyma. Australijczyk jest co prawda wolniejszym kierowcą od mistrza świata, ale zdarzają się wyścigi – zwłaszcza te, w których samochód Red Bulla nie jest idealnie dostrojony do wymagań danego toru – w których to on jest lepszy. Przy takich okazjach będziemy mogli się przekonać, jak wydarzenia z Sepang i późniejsze komentarze ze strony Vettela wpłynęły na harmonię w mistrzowskiej ekipie. Pierwsza sytuacja, w której obaj kierowcy Red Bulla mogą być skazani na ciężką walkę o sukces, może nastąpić już w ten weekend. Piątkowe treningi przed Grand Prix Chin nie zakończyły się optymistycznie dla mistrzów świata.

Vettel uzyskał dopiero dziesiąty czas, pięć pozycji za Webberem. – To nie był dla nas łatwy dzień – przyznał aktualny lider klasyfikacji i obrońca tytułu. – Musimy jeszcze popracować nad paroma rzeczami i powinno być lepiej.

Wyniki sesji treningowych wskazują jednak na to, że walka na torze pod Szanghajem może być bardzo zacięta i niekoniecznie będzie przebiegać po myśli Vettela i spółki. Z dobrej strony pokazali się kierowcy Mercedesa – rok temu właśnie tutaj Nico Rosberg odniósł pierwsze zwycięstwo dla siebie i niemieckiej ekipy w jej obecnym wcieleniu. W czołówce nie zabrakło też kierowców Lotusa i Ferrari – Felipe Massa uzyskał najlepszy czas dnia, podkreślając swoją niezłą formę. Wliczając końcówkę zeszłego sezonu, Brazylijczyk już cztery razy z rzędu pokonał w kwalifikacjach lidera ekipy, Fernando Alonso.

– To wielki dramat – żartował wicemistrz świata. – Nie spałem od Australii, jem tylko biały ryż, wypadają mi włosy. Ciekawe, że po 200 wyścigach kilka sesji kwalifikacyjnych znaczy tak wiele. Tak naprawdę nie ma to większego znaczenia, z roku na rok kwalifikacje są coraz mniej ważne. W Australii wygrał Kimi [Raikkonen – przyp. m.s.] po starcie z siódmego pola, w Malezji mógł wygrać ktokolwiek.

Taki trend, zwłaszcza na początku sezonu, obserwowaliśmy już w zeszłym roku. Nowe opony Pirelli były dużym wyzwaniem dla kierowców i inżynierów, a podobnie jest też teraz – włoski dostawca znów pozmieniał charakterystykę opon, urozmaicając spektakl. Nie wszystkim jest to w smak – od narzekań powstrzymują się chyba tylko ci, którym akurat dobrze idzie – ale trzeba pamiętać o tym, że każdy zespół dostaje dokładnie takie same opony i wszystkie ekipy zaczynają pracę z tego samego poziomu. To, że na danym torze jedni sobie radzą lepiej, a inni gorzej, jest już urokiem tego sportu – chyba to lepsza sytuacja niż dominacja jednego zespołu, jak to wiele razy miało miejsce w historii Formuły 1.

W końcówce wyścigu w Malezji mistrz świata nie posłuchał instrukcji ekipy i wyprzedził Marka Webbera, odbierając zespołowemu „koledze" zwycięstwo – choć Australijczyk został poinformowany, że ma nie forsować tempa i że walka między kierowcami Red Bulla jest już zakończona. Po zawodach Vettel kajał się i przepraszał zespół, ale dłuższa przerwa od startów najwyraźniej mu nie pomogła.

– Nie sądzę, abym zrobił coś złego – powiedział Vettel o wydarzeniach sprzed trzech tygodni. – Szanuję Marka jako kierowcę, ale przy więcej niż jednej okazji mógł pomóc zespołowi i tego nie zrobił. Nigdy nie miałem wsparcia z jego strony. Jako kierowca wyścigowy byłem skupiony tylko na zwycięstwie. Usłyszałem komunikat przez radio, ale go nie zrozumiałem. Następnym razem pewnie postąpiłbym tak samo.

Pozostało 80% artykułu
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową