To najgorętszy pływacki transfer roku. Kawęcki, aktualny wicemistrz świata, trenuje już u Słomińskiego, autora sukcesów Otylii Jędrzejczak.
Górnik polskiego pływania poddaje się szkoleniowcowi, dla którego najważniejsze są ciężka praca i subordynacja. Słomiński wydaje się dla Kawęckiego rozwiązaniem idealnym. Wierzy w tradycyjne metody, czyli kilometraż i godziny w wodzie, ale nie wprowadza wojskowego drylu, z którego znany jest Miciul. Zmęczy zawodnika w basenie, ale nie będzie go kontrolował w wolnym czasie.
Z kolei Kawęcki, w przeciwieństwie do większości kolegów z reprezentacji, nie wierzy w zastępowanie wody siłownią. Lubi po treningu wypełzać z basenu. – To tradycjonalista w sporcie, w życiu i w jedzeniu. Mógłby jeść tylko schabowego, – mówi ojciec pływaka Marek Kawęcki.
Górnik w wodzie
Dlaczego więc rozstaje się z Jackiem Miciulem, który w środowisku ma opinię katorżnika? Wtajemniczeni mówią, że w konflikcie Kawęcki – Miciul poszło właśnie o czas wolny. 23-letni pływak miał dosyć „kiblowania" w pokoju na obozach. Czarę goryczy przelało sześciotygodniowe zgrupowanie w Drzonkowie. Trener się uparł, że Kawęcki ma mieszkać w ośrodku, choć do domu miał zaledwie 5 km.
Na mistrzostwa Polski do Olsztyna jechali razem, choć w milczeniu. Kawęcki jest zresztą małomówny z natury. Milczał nawet wtedy, gdy w wywiadzie dla PAP Miciul nazwał go amatorem i musiał się tłumaczyć sponsorom, że przy nawrocie na 200 m st. grzbietowym popełnił błąd, bo oślepiło go słońce, a minimum na mistrzostwa Europy w Berlinie zdobędzie za parę dni na zawodach Mare Nostrum (był o 2 s lepszy od minimum).