Grób nieznanego sportowca - felieton Stanisława Szczepłka

1 listopada nie jest w Polsce dobrym dniem do gry w piłkę. Ktoś wreszcie to zrozumiał i tego dnia meczów nie ma.

Publikacja: 02.11.2014 19:50

Stefan Szczepłek

Stefan Szczepłek

Foto: Fotorzepa

Myślimy nie o punktach, tylko o ludziach, których nie ma. Robert Lewandowski musiał grać, więc po strzeleniu bramki wzniósł ręce ku niebu, dedykując gola zmarłemu przed laty ojcu. To było pierwsze, o czym pomyślał.

Cmentarze są miejscem pojednania i równości. Tu nawet młodzi ludzie w klubowych czapkach i szalikach przechodzą obok siebie bez wrogości, okazywanej sobie nawzajem na stadionach. Groby łączą, bo zmarli nie mają wrogów. Niektórzy nie mieli ich i za życia.

Bodaj najbardziej sportowa aleja zasłużonych na polskich cmentarzach znajduje się na Powązkach (Wojskowych). Kazimierz Deyna spoczywa obok swojego kolegi, szermierza Witolda Woydy. Obaj zdobywali złote medale olimpijskie na tych samych igrzyskach w Monachium. Naprzeciwko leży Władysław Stachurski. Obok szablista ?– olimpijczyk Andrzej Piątkowski i Kamila Skolimowska. Nieco dalej Kazimierz Górski i panczenistka Elwira Seroczyńska. Na jej grobie znajduje się sylwetka łyżwiarki. Na mogile Górskiego – piłka z nazwami miejscowości mówiącymi wszystko o historii polskiej piłki: Lwów, Warszawa, Monachium, Wembley, Ateny. Ta piłka była z brązu. Kiedyś połaszczył się na nią złodziej, ale od świętokradcy żaden złomiarz nie chciał jej kupić. Piłka została podrzucona pod cmentarnym murem. Na mogile Deyny jedno słowo: „Szacunek". W sobotę i niedzielę obok tych miejsc nie można było przejść, tyle tam było lampek.

Ja zapalałem swoje na Bródnie. Tam leżą selekcjonerzy: Ryszard Koncewicz, Mieczysław Szymkowiak, piłkarz i trener Edmund Zientara, pierwszy kapitan reprezentacji na mundialu Władysław Szczepaniak, inna legenda warszawskiej Polonii Leonard Szczawiński. Z niektórymi jeszcze grałem.

Więcej kolegów mam w Falenicy. Kiedyś bohaterom meczów tamtejszego Hutnika z Otwockiem, Karczewem czy Międzylesiem zapalali znicze kibice. Dziś przy grobach Ryśka Banaszka, Wieśka Waśkiewicza, Janka Jobdy, Artka Zduniaka, mojego brata spotykają się tylko rodziny. Nazwiska wyryte na lastrykowych pomnikach już nic nie mówią. Niektóre zdjęcia w popękanym porcelanowym owalu mówią, że odchodzili za wcześnie.

Na falenickim cmentarzu spoczywa też Jerzy Pawłowski. „Paweł. Szablista wszech czasów", jak głosi napis na płycie. Był mistrzem olimpijskim, najlepszym sportowcem Polski. Pamiętam go jeszcze z planszy, nie ma dla mnie znaczenia to, co robił po zejściu z niej. Zawsze zapalam mu lampkę i za każdym razem mam wrażenie, że poza rodziną i mną nikt tego nie robi.

Polskie cmentarze pełne są grobów nieznanych sportowców, którzy kiedyś dawali nam radość. Jeśli nie spoczęli w alejach zasłużonych, mało kto o nich pamięta.

Myślimy nie o punktach, tylko o ludziach, których nie ma. Robert Lewandowski musiał grać, więc po strzeleniu bramki wzniósł ręce ku niebu, dedykując gola zmarłemu przed laty ojcu. To było pierwsze, o czym pomyślał.

Cmentarze są miejscem pojednania i równości. Tu nawet młodzi ludzie w klubowych czapkach i szalikach przechodzą obok siebie bez wrogości, okazywanej sobie nawzajem na stadionach. Groby łączą, bo zmarli nie mają wrogów. Niektórzy nie mieli ich i za życia.

Pozostało 81% artykułu
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową