- Nie uważam, żeby popularność chłopaków i szosy spowodowała odejście od MTB. Wystarczy spojrzeć na imprezy dla amatorów. Cały czas startuje tam ogromnie dużo ludzi, odbywa się mnóstwo zawodów. Kolarstwo górskie podupadło w tym sensie, że brakuje nam trochę zawodników zdolnych powalczyć na świecie, ale absolutnie nie wiązałabym tego z rozwojem szosy. I naprawdę nie jestem zazdrosna o sukcesy chłopaków, cieszę się wraz z nimi.
Pani, jako najlepsza polska zawodniczka, jeździ w polskim zespole Kross Racing Team, rzecz nie do pomyślenia w przypadku Michała Kwiatkowskiego i Rafała Majki. Oni są zdani na grupy zachodnie. Czy w górskim kolarstwie jest duża różnica między polskim i zagranicznym zespołem?
- Przez dwa lata jeździłam w teamie Giant. To mocna i konkurencyjna grupa, w której skupieni byli najlepsi zawodnicy z całego świata. Teraz jestem w zespole z najlepszymi polskimi kolarzami. Jeśli chodzi o organizację nie ma żadnej znaczącej różnicy, na sprzęt nie narzekam. Myślę nawet, że w tej chwili mam nawet lepiej dobrany rower, ciekawiej stuningowany. Czuję też większy sens tego co robię, ponieważ promuję polską markę, a firma Kross uczyniła mnie ambasadorem, stanowi to dla mnie powód do dumy. Z wieloma zawodnikami znałam się wcześniej, wszyscy trenowaliśmy kiedyś ze śp. Markiem Galińskim, który w ubiegłym roku zginął w wypadku samochodowym. Filozofię pracy mamy podobną i to buduję siłę naszej drużyny.
Pojedzie pani do Brazylii zapoznać się z trasą. W sierpniu wybierają się tam szosowcy.
- 11 października na trasie olimpijskiej odbędą się zawody. Wybieram się tam. Chcę poznać teren, pościgać się w tych warunkach. To bardzo ważne, różnice czasowe w kolarstwie górskim są niewielkie. W jednej minucie potrafi przyjeżdżać pięć, dziesięć zawodniczek. Dwie sekundy stracone na jednym zjeździe potrafią zdecydować o losach wyścigu, bo na trasie są trzy zjazdy czyli mamy sześć sekund. Pięć rund i to robi się 30 sekund. Jeżeli zna się trasę, to można wcześniej poradzić sobie z trudnościami technicznymi odtwarzając je w warunkach domowych. Znam takich zawodników, którzy w okolicy domu budują trasy o podobnym profilu albo szukają podobnych w najbliższej okolicy. Ważna jest długość podjazdów, czy trwają 20 sekund, czy trzy minuty, bo wtedy trzeba dobrać zupełnie inny trening. Rekonesans trasy w kolarstwie górskim jest dużo ważniejszy niż dla szosowców.
Czy igrzyska olimpijskie w Rio będą dla pani ostatnimi w karierze?