Biegler: Drogi na skróty nie będzie

Trener Polaków Michael Biegler o przestrzeganiu zasad, słabości rezerwowych i wspaniałych kibicach.

Publikacja: 26.01.2016 18:18

Biegler: Drogi na skróty nie będzie

Foto: PAP, Jacek Bednarczyk

Rzeczpospolita: Mecz z Białorusią przyszedł w dobrym momencie. Mógł pan w drugiej części spotkania dać odpocząć czołowym zawodnikom...

Michael Biegler: Nie mogłem tego zaplanować, nie miałem przecież pojęcia, jak ten mecz się potoczy. Poza tym muszę przyznać, że nie jestem usatysfakcjonowany tym, jak wyglądała nasza gra w ostatnich dziesięciu minutach. Nie można sobie na coś takiego pozwolić. Trzeba być skoncentrowanym do ostatniej syreny. A my popełnialiśmy zbyt dużo błędów. Teraz znów będziemy musieli o tym rozmawiać, a ja już nie chcę mówić po raz kolejny o błędach. Oczekiwałem od zawodników, którzy mniej grali w tym turnieju, że pokażą mi, iż potrafią wspiąć się na odpowiedni poziom. Tymczasem tak się nie stało i jestem trochę z tego powodu zły.

Mimo wszystko nieco odpoczynku podstawowym zawodnikom się przyda...

Oczywiście. Trzeba pamiętać, że Chorwaci mieli trzy dni odpoczynku, nie grali w poniedziałek. Dlatego fakt, że najlepsi nie musieli walczyć aż do samego końca meczu z Białorusią, jest dla nas korzystny.

Skąd się wzięły błędy w końcówce, z nerwów?

To nie jest kwestia nerwów. Błędem jest zbyt wolny powrót do obrony, a nie nerwy. Mamy ten problem zdecydowanie zbyt często. Jesteśmy pod bramką rywali i nagle pojawiają się pomysły, że możemy załatwić sprawę, nie ruszając się tyle, ile trzeba, zaczyna się improwizacja. Na tym poziomie to nie działa.

Ostro pan mówi, a przecież jesteśmy o jedno zwycięstwo od półfinałów...

Mówię tak, bo wiem, że gramy bardzo dobrą piłkę ręczną, zbieramy dużo komplementów od obserwatorów. Mamy dobrą strukturę zespołu, zarówno w obronie, jak i w ataku.

Mówiąc „struktura", ma pan na myśli organizację taktyczną?

Tak – organizację, schematy, to, jak gramy. Nie jesteśmy drużyną, która ma tylko jedną mocną stronę: kontrataki czy rzuty z dystansu. Nie jesteśmy zespołem, który umie tylko atakować albo tylko się bronić. Chwalą nas ludzie, którzy się znają na piłce ręcznej i oglądają mnóstwo spotkań. Eksperci mówią, że z jednej strony nasze spotkania są bardzo emocjonalne, ale z drugiej strony jesteśmy zorganizowani taktycznie. To wszystko, czego się oczekuje od dobrej piłki ręcznej. Ale musimy się koncentrować. Są zasady i należy ich przestrzegać, nie możemy myśleć, że uda się iść na skróty.

Zasady, czyli właśnie szybszy powrót do obrony?

Mamy swoje zasady na powrót do defensywy, przy ataku i przy szybkim wznawianiu. W sumie zasady są cztery, zespół je zna i musi ich przestrzegać.

Jakie to zasady?

Nie mówię o tym publicznie.

Jaki będzie mecz z Chorwacją?

Będzie walka. Chorwaci umieją i lubią kontratakować, ale my też. Mają twardych zawodników, umiejących się przepychać. Tak jak i my.

Michał Jurecki rośnie na najlepszego zawodnika turnieju.

Turniej jeszcze się nie skończył. Mam nadzieję, że będzie potrafił utrzymać taki poziom, ale proszę: nie szarżujmy. Na razie Chorwacja.

Kibice są lepsi z każdym meczem?

Doping jest fantastyczny. Liczyłem na to przed turniejem i dostaję to, czego się spodziewałem. Nie widziałem czegoś takiego wcześniej, wszystkie hale są pełne. Na pierwsze mistrzostwa Europy pojechałem jako drugi trener reprezentacji Niemiec w 1994 r. Do Portugalii. Hale były puste. Kolejne mistrzostwa to była Hiszpania w 1996 r. Tam graliśmy o siódme miejsce, więc tak naprawdę nie widziałem finałów, ale tamtego turnieju też nie można porównać do polskiego Euro. Nawet w Danii podczas mistrzostw hale były znacznie mniej wypełnione niż tu. To jest fantastyczne, na naszych meczach za każdym razem pojawia się 15 tys. kibiców. Widzę flagi, twarze ludzi, którzy śpiewają hymn a cappella. Lubię bardzo te mecze i cieszę się, że w tym uczestniczę. Mogę tylko powiedzieć: „Dziękuję wam bardzo i zróbcie to dziś jeszcze raz".

Rzeczpospolita: Mecz z Białorusią przyszedł w dobrym momencie. Mógł pan w drugiej części spotkania dać odpocząć czołowym zawodnikom...

Michael Biegler: Nie mogłem tego zaplanować, nie miałem przecież pojęcia, jak ten mecz się potoczy. Poza tym muszę przyznać, że nie jestem usatysfakcjonowany tym, jak wyglądała nasza gra w ostatnich dziesięciu minutach. Nie można sobie na coś takiego pozwolić. Trzeba być skoncentrowanym do ostatniej syreny. A my popełnialiśmy zbyt dużo błędów. Teraz znów będziemy musieli o tym rozmawiać, a ja już nie chcę mówić po raz kolejny o błędach. Oczekiwałem od zawodników, którzy mniej grali w tym turnieju, że pokażą mi, iż potrafią wspiąć się na odpowiedni poziom. Tymczasem tak się nie stało i jestem trochę z tego powodu zły.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Katarzyna Niewiadoma zwyciężyła. Pięć lat oczekiwania na taki sukces
Sport
Igrzyska w Paryżu w mętnej wodzie. Sekwana wciąż jest brudna
Sport
Paryż przed igrzyskami olimpijskimi pozbywa się bezdomnych? Aktywiści oburzeni
IGRZYSKA OLIMPIJSKIE
Pomruk rewolucji. Mistrzowie z Paryża po raz pierwszy dostaną pieniądze za złoto
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Olimpizm
Leroy Merlin wchodzi na nowy rynek. Wykończy mieszkania medalistów z Paryża