Wielka fikcja olimpijska

Rosjanie są w Dausze na mistrzostwach świata w judo, czyli ukochanym sporcie Władimira Putina. Ukraińcy zawody zbojkotowali, choć to walka o igrzyska.

Publikacja: 11.05.2023 03:00

Tamierłan Baszajew (biały strój) to brązowy medalista olimpijski z Tokio. Rosjanin pokonał tam franc

Tamierłan Baszajew (biały strój) to brązowy medalista olimpijski z Tokio. Rosjanin pokonał tam francuskiego mistrza Teddy’ego Rinera i dostał order od Władimira Putina

Foto: KYDPL KYODO/Associated Press/Eas

Międzynarodowa Federacja Judo (IJF) jako pierwsza zmierzyła się przy okazji wielkiej imprezy z weryfikacją przeszłości Rosjan i Białorusinów pod kątem prowojennej propagandy oraz przynależności do klubów milicyjnych bądź wojskowych – zgodnie z zaleceniami władz ruchu olimpijskiego (MKOl). Ogłosiła nawet sukces, choć test raczej oblała. Wykluczyła wprawdzie ośmiu Rosjan, ale nie ma wśród nich żadnego sportowca.

Sprawdzian przeszedł chociażby Tamierłan Baszajew, czyli wieloletni gwiazdor CSKA Moskwa, który na igrzyskach w Tokio – będąc wówczas w stopniu starszego sierżanta – sensacyjnie pokonał francuskiego czempiona Teddy’ego Rinera i dostał później order od samego Putina.

Czytaj więcej

Ukraińcy na ewentualny bojkot igrzysk patrzą sceptycznie. Potrzebują koalicji

– Odszedł z armii, jest zatrudniony w narodowym centrum treningowym. Dostaliśmy certyfikaty potwierdzające, że od 2020 roku pracują tam wszyscy kadrowicze – wyjaśnia dyrektor generalny IJF Vlad Marinescu. Trudno chyba o lepszy dowód, że zalecenia MKOl-u dotyczące powrotu Rosjan oraz Białorusinów na sportowe areny to fikcja.

Bojkot dzieli Ukrainę

Wszyscy oni startują na mistrzostwach świata jako atleci neutralni, czyli bez barw, flagi, hymnu oraz formalnej przynależności państwowej. Narodowość odzyskają dopiero po powrocie do kraju, gdy przyjdzie czas na odznaczenia oraz kremlowską propagandę.

Baszajew (kategoria powyżej 100 kg), który wystartuje w sobotę, to mistrz igrzysk wojskowych z 2018 roku. Nijaz Iljasow (do 100 kg) rok później przywiózł z tych samych zawodów brąz. Aleksandra Babincewa (do 78 kg) stała na podium tej imprezy trzykrotnie – po raz ostatni w 2021 roku, kiedy miała już pracować jedynie w centrum treningowym. Medale z wojskowych igrzysk przywozili także Inał Tasojew czy Michaił Igolnikow. Nie wiadomo, jakimi kryteriami kierowały się władze judo, dopuszczając ich do startu.

Przeszłość Rosjan wyciągają na światło dzienne przede wszystkim Ukraińcy. Szef tamtejszego komitetu olimpijskiego Wadym Hutcajt zwrócił się nawet do MKOl-u i przesłał listę judoków, którzy mieli w przeszłości kontakty z armią lub służbami bezpieczeństwa, ale było to wołanie na puszczy.

Uczestników mistrzostw świata miała weryfikować „niezależna, uznana firma”, która analizowała nie tylko dokumenty, ale także publiczną aktywność – również w mediach społecznościowych. Żadnych uchybień wśród judoków nie stwierdziła.

Jest więc w Dausze 19 zawodniczek i zawodników z Rosji oraz Białorusi, ale nie ma żadnego Ukraińca. Tamtejsza reprezentacja zbojkotowała imprezę. – Wierzyliśmy, że wygra zdrowy rozsądek, ale znów zwyciężył rubel – mówił „Tribunie” trener reprezentacji Witalij Dubrowa. – To niedopuszczalne, żeby pozwalać na starty wojskowym z państwa terrorystycznego – dodawała brązowa medalistka olimpijska Darja Biłodid.

Nie wszyscy mówili jednym głosem. Mistrz Europy Bohdan Jadow pytał, jaka jest różnica między judokami a reprezentacją piłkarską, która bierze udział w eliminacjach Euro 2024, albo występującą na tenisowych kortach Eliną Switoliną. – Dlaczego za darmo oddajemy miejsce sportowcom reprezentującym agresora? – dodawała inna kadrowiczka Jelizawieta Łytwynenko.

Marinescu opowiada dziś o żalu. – Wielka szkoda, że Ukraińcy nie mogli być z nami. Jestem przekonany, że sami sportowcy chcieliby tu dotrzeć – mówił, a prezes IJF Marius Vizer wyjaśniał, że w sporcie „nie ma miejsca na wojnę, politykę ani dyskryminację”.

Jednocześnie zmagania w Dausze obserwowali z trybun kibice wystrojeni we wstążki świętego Jerzego, czyli symbol wsparcia dla rosyjskiej armii, co zauważył poseł i mistrz olimpijski z Tokio w zapasach Żan Bełeniuk. Nie chcieli ich zdjąć, więc organizatorzy kolejnego dnia ich wyprosili, ale niesmak pozostał.

Benzyna do pożaru

Zawody w Dausze to przykład, jak mogą wyglądać igrzyska, jeśli MKOl pozwoli Rosjanom i Białorusinom na występ w Paryżu.

Władze ruchu olimpijskiego przygotowały niezbyt jasne zalecenia dla międzynarodowych federacji i umyły ręce. Rekomendacje okazują się fikcją. Wykluczenie ośmiu Rosjan – prawdopodobnie trenerów, medyków, fizjoterapeutów – to listek figowy dla rekomendacji, których skuteczna egzekucja jest bardzo trudna, a na pewno w dużym stopniu zależna od interpretacji i dobrej bądź złej woli samych federacji.

MKOl ruszył z benzyną do pożaru i świat sportu jest dziś podzielony bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

Twarde, bezwarunkowe wykluczenie Rosjan i Białorusinów podtrzymała chociażby lekkoatletyczna World Athletics. Tamtejsi sportowcy nie powalczą o igrzyska także w koszykówce – to była formalność, MKOl nie zgodził się na powrót do rywalizacji drużyn – badmintonie, jeździectwie czy surfingu.

To jednak głos mniejszości. Wojna w Ukrainie to dla wielu krajów globalnego Południa regionalny konflikt, a nie brakuje federacji, w których wpływy rosyjskie pozostają żywe. Nic więc dziwnego, że wielu wybrało oportunizm.

Sportowców z krajów-agresorów przyjęły już władze kolarstwa, strzelectwa, kajakarstwa, pięcioboju nowoczesnego, tenisa stołowego, skateboardingu, taekwondo, triatlonu, zapasów i szermierki oraz nieuznawana przez ruch olimpijski federacja bokserska, której szef Umar Kremlow pozwolił rodakom wrócić do ringu na pełnych prawach: z hymnem, flagą i barwami narodowymi.

Triumfuje, bo choć jego organizacja jest na bocznym torze ruchu olimpijskiego, to mistrzostwa świata kobiet zbojkotowało jedynie 19, a mężczyzn – 21 krajowych federacji. Pozostałych mogły przekonać rekordowe nagrody fundowane przez Gazprom.

To dopiero początek

Ukraińcy kilka tygodni temu policzyli, że olimpijczycy związani z wojskiem lub służbami bezpieczeństwa zdobyli w Tokio dla Rosji 91 medali. Dziś to zestawienie mogłoby wyglądać inaczej, bo informatycy rozpoczęli wielkie czyszczenie – informacje o przeszłości wielu sportowców znikają z sieci, co także utrudni ich weryfikację.

Niektóre federacje próbują to robić na własną rękę, inne stawiają na firmy zewnętrzne. Koszt, według francuskiej „L’Equipe”, to nawet 600–800 dolarów od osoby.

Przykład judo pokazuje, że takie śledztwo nie zawsze przynosi efekty. Ważna jest też wola. IJF była w ubiegłym roku jedną z ostatnich federacji, które zareagowały na ówczesne rekomendacje i wyrzuciły Rosjan oraz Białorusinów z międzynarodowej rywalizacji.

Zawody w Dausze są ważną częścią kwalifikacji olimpijskich, bo dają sporo rankingowych punktów. Dwa lata temu Rosjanie wywalczyli sobie miejsce na igrzyskach w 13 z 14 kategorii wagowych, a później zdobyli trzy brązowe medale. Białorusinów w Tokio było troje, ale wygrali łącznie tylko trzy walki i nikt nie przedarł się chociażby do ćwierćfinału.

Tegoroczna impreza minęła już półmetek i tamtejsi atleci neutralni jak dotąd podium nie sięgnęli. Rozczarowują także Polacy – sześcioro naszych reprezentantów wygrało jak dotąd dwie walki.

Zawody potrwają do 14 maja, ale targi wokół Rosjan i Białorusinów – znacznie dłużej. To dopiero początek.

Międzynarodowa Federacja Judo (IJF) jako pierwsza zmierzyła się przy okazji wielkiej imprezy z weryfikacją przeszłości Rosjan i Białorusinów pod kątem prowojennej propagandy oraz przynależności do klubów milicyjnych bądź wojskowych – zgodnie z zaleceniami władz ruchu olimpijskiego (MKOl). Ogłosiła nawet sukces, choć test raczej oblała. Wykluczyła wprawdzie ośmiu Rosjan, ale nie ma wśród nich żadnego sportowca.

Sprawdzian przeszedł chociażby Tamierłan Baszajew, czyli wieloletni gwiazdor CSKA Moskwa, który na igrzyskach w Tokio – będąc wówczas w stopniu starszego sierżanta – sensacyjnie pokonał francuskiego czempiona Teddy’ego Rinera i dostał później order od samego Putina.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
NOWE TECHNOLOGIE
Pranksterzy z Rosji coraz groźniejsi. Mogą używać sztucznej inteligencji
Sport
Nie żyje Julia Wójcik. Reprezentantka Polski miała 17 lat
Olimpizm
MKOl wydał oświadczenie. Rosyjskie igrzyska przyjaźni są "wrogie i cyniczne"
Sport
Ruszyła kolejna edycja lekcji WF przygotowanych przez Monikę Pyrek
Sport
Witold Bańka: Igrzyska olimpijskie? W Paryżu nie będzie zbyt wielu Rosjan