Korespondencja z Kataru
Tłum płynący na stadion Lusail niósł na ustach jedno hasło: „Leo Messi”. Nie brakowało fanów wystrojonych w koszulki Albicelestes, którzy listę nazwisk piłkarzy swojej drużyny kończyli na dwóch-trzech nazwiskach. Wielu tak naprawdę kupiło bilet tylko dla niego, skoro meczem z Saudyjczykami zaczął prawdopodobnie swoje ostatnie mundialowe przedstawienie. Może być przykre.
Koszulek z nazwiskiem Messiego od tygodnia jest na ulicach Dauhy najwięcej. Imigranci dzielą swoje sympatie między gospodarzy, Brazylijczyków oraz Argentyńczyków. Dwa mecze fazy grupowej Messi zagra na 80-tysięcznym, największym obiekcie turnieju. Lusail ugości także ćwierćfinał, półfinał i finał. Na razie Albicelestes mają tam jednak daleko.
Czytaj więcej
Polacy w pierwszym swoim meczu na mundialu w Katarze zremisowali z Meksykiem 0:0. W drugiej połowie Robert Lewandowski nie wykorzystał rzutu karnego. W pierwszym meczu grupy C Argentyna przegrała z Arabią Saudyjską 1:2. Polska w sobotę zmierzy się o 14 z Arabią Saudyjską.
Fasada stadionu przypomina plecioną miskę, ale sam obiekt powstał na terenie Lusail, czyli miasta przyszłości - naznaczonego imponującym deptakiem, luksusowymi sklepami, drapiącymi niebo wieżowcami. Miejsce, gdzie odbędzie się finał mundialu jest takie, jakim Katar chciałby być widziany: łączy tradycję z nowoczesnością.
Messi podczas meczu był nadobecny, realizator właściwie przykleił do niego kamerę. To on strzelił pierwszego gola - wykorzystał rzut karny, który sędzia podyktował, kiedy rywale powalili w polu karnym Leandro Paredesa. Rywale dyskusyjnym faulem nie dali sobie szans na czyste konto, choć kolejne minuty pokazały, że nie przeszkadza im piłka przy nodze.
Czytaj więcej
Dziś na mundialu Polska–Meksyk. Polacy, gdy przegrywali pierwsze spotkanie, zawsze odpadali z mistrzostw świata już po rozgrywkach grupowych.
Saudyjczycy grali futbol aktywny - postawili wysoko linię obrony, atakowali Argentyńczyków pressingiem, nie bali się dryblingów i akcji złożonych z szybkiej wymiany podań. Niósł ich także doping fanatycznych kibiców, którzy cieszyli się z małych rzeczy. Fetowali każdy udany odbiór, przechwyt, wybicie piłki na aut. Oszaleli tuż po przerwie.
Wystarczyły trzy sekundy - przechwyt w środku pola, szybkie podanie i Saleh Al Shehri, który posłał piłkę w długi róg. Kilka chwil później Argentyńczycy łapali się za głowy. Salem Al Dawsari przedryblował dwóch obrońców i huknął w długi róg, pod poprzeczkę. To był gol, który przedefiniował wyobrażenia o układzie sił w „polskiej” grupie.
Argentyńczycy podawali piłkę wszerz boiska, szukali dziur w obronie Saudyjczyków, ale głową muru nie przebili
Saudyjczycy prowadzili, choć w pierwszej połowie żyli na krawędzi. Wysoka obrona ułatwiła im pressing, ale zachęciła także rywali do prostopadłych podań. Piłka przed przerwą lądowała trzy razy w ich bramce, ale za każdym razem ze spalonego. Podopieczni Herve Renarda wytrzymali ataki rywali, a po przerwie wyprowadzili szokujące ciosy.
Messi cieszy się z gola dla Argentyny
Argentyńczycy podawali piłkę wszerz boiska, szukali dziur w obronie Saudyjczyków, ale głową muru nie przebili. Rywale zawsze byli odrobinę szybsi, dokładniejsi, sprytniejsi. Momentami bronili się brawurowo, Abdulelah Al Amri jeszcze w doliczonym czasie wybijał piłkę z linii bramkowej. Nasi piłkarze jeszcze nie wyszli na boisko, a sytuacja w grupie już się skomplikowała.