Kamila Walijewa wróciła. 15-letnia łyżwiarka figurowa, która miała przed zimowymi igrzyskami w Pekinie pozytywny wynik testu antydopingowego, wciąż nie jest zdyskwalifikowana i może startować. Uzyskała nawet najlepszy wynik w programie krótkim podczas zawodów o Puchar Kanału Pierwszego, za co dostała owację na stojąco.
Walijewa była największą gwiazdą imprezy, którą pod koniec marca ugościł Sarańsk. Poziom rywalizacji w kilku konkurencjach mógł być nawet wyższy niż podczas organizowanych w tym samym czasie w Montpellier mistrzostwach świata. Rosjanie nie mogli w nich wystąpić, więc zorganizowali alternatywną zabawę. Puchar Kanału Pierwszego ozdobiło obecnością ośmioro medalistów z Pekinu (niektórzy krążka za zawody drużynowe, w których wystąpiła Walijewa, mogą nigdy nie dostać), a widowiskiem weekendu była rywalizacja solistek, w której mistrzyni olimpijska Anna Szczerbakowa pokonała Walijewą.
Śnieg i naleśniki
Większość światowych federacji zamknęła Rosjanom drzwi do międzynarodowej rywalizacji, gdy zaczęli zbrojną inwazję na Ukrainę. Wojna trwa, Zachód straszy najeźdźców kolejnymi sankcjami, a ci próbują urządzać się w rzeczywistości – także tej sportowej – na nowo.
Tydzień przed zawodami w Sarańsku alternatywne zimowe igrzyska paraolimpijskie gościł Chanty-Mansyjsk. Wzięli w nich udział nie tylko wyproszeni z zawodów w Pekinie Rosjanie i Białorusini, ale także Ormianie, Kazachowie oraz Tadżykowie, a minister sportu Oleg Matycin uznał kadłubową imprezę za dowód rosyjskiej „siły i samowystarczalności”.
– Jesteśmy gotowi na takie wydarzenia. Pekin przygotowywał się przez siedem lat, a my zrobiliśmy to w siedem dni – piał z zachwytu Paweł Rożkow, który kilka dni po zakończeniu imprezy został nowym przewodniczącym Rosyjskiego Komitetu Paraolimpijskiego.