Akademia Legii: inwestycja w przyszłość

10 lat temu nie było nic oprócz chęci. Dzisiaj jest akademia

Publikacja: 12.09.2010 01:01

Trener Maciej Skorża na treningu Legii

Trener Maciej Skorża na treningu Legii

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Legia nigdy nie miała sławnych wychowanków. Najlepszych piłkarzy ściągała z innych klubów w ramach służby wojskowej. Tak do Warszawy trafili Kazimierz Deyna, Robert Gadocha, Mirosław Okoński. Wszyscy urodzili się w różnych częściach kraju, a gdy przypomniało sobie o nich Ludowe Wojsko Polskie, stolica przywitała ich z otwartymi rękami.

Pomysł na stworzenie szkółki piłkarskiej zrodził się w głowach zawodników oraz Piotra Strejlaua, ówczesnego rzecznika prasowego Legii.

– W tej grupie byli Jacek Magiera, Tomasz Sokołowski i Maciej Murawski. Ja dołączyłem do przedsięwzięcia kilka miesięcy później. Bardzo pomógł Leszek Miklas, który był wtedy jeszcze dyrektorem klubu. Zaczynaliśmy od zera. Oprócz boiska bocznego nie mieliśmy właściwie żadnego zaplecza. Dzieciaki musiały przyjeżdżać z domu już przebrane – opowiada "Rz" dyrektor akademii Legii Jacek Mazurek. – Postęp jest ogromny. Teraz zajęcia odbywają się na boisku ze sztuczną nawierzchnią. Na nowym stadionie będziemy mieli wszystko, co potrzebne. Dążymy do tego, by wybudować własne obiekty.

Ośrodek z prawdziwego zdarzenia to na razie największy kłopot akademii. Brakuje kompleksu budynków, w których chłopcy mogliby jednocześnie mieszkać i trenować. – Problemem są tereny, a nie pieniądze. Szkoda, że nie zostały nam udostępnione obiekty Hutnika. Ciągle chyba pokutuje myślenie, że skorzystałaby na tym tylko Legia. Oczywiście, on by służył naszemu szkoleniu, ale przecież trenowałyby tam setki dzieciaków, według naszych planów około 800. W najmłodszych grupach moglibyśmy stworzyć po pięć, sześć drużyn.

Tak jest na Zachodzie, choć Mazurek podkreśla, że w Legii opierają się na własnym doświadczeniu i nie trzymają się ściśle jednego wzorca – z każdego biorą to, co najlepsze. – Trzeba patrzeć na nowe trendy i się dostosowywać. Współpracujemy z Niemiecko-Czeską Szkółką Piłkarską wspieraną przez Unię Europejską. Kiedy trenerem był Jan Urban, a dyrektorem Mirosław Trzeciak mieliśmy dostęp do tajemnic Osasuny.

– Selekcja jest ostra, bo w każdym roczniku mamy po jednym zespole. Ale przed nikim nie zamykamy drzwi – zaznacza dyrektor akademii. Dla chłopców z podstawówki nabory organizowane są kilka razy w roku. Jeśli komuś nie uda się za pierwszym razem, zawsze może spróbować ponownie. Zawodnicy spoza Warszawy nie stoją na straconej pozycji. Skauci jeżdżą po Polsce, oglądają mecze, wyróżniających się zapraszają na treningi. Ponieważ Legia nie ma jeszcze własnego ośrodka, młodzi mieszkają w internatach lub u zaprzyjaźnionych rodzin. Zdarzają się przypadki, że dla dziecka rodzice zmieniają pracę i przeprowadzają się do stolicy. Założeniem akademii jest, że będą do niej trafiali najlepsi młodzi piłkarze z Mazowsza.

Piłka nożna to nie wszystko. Trenerzy kontrolują postępy i zachowanie swoich wychowanków w szkołach, a psycholodzy sportu podpowiadają im, jak radzić sobie ze stresem. – Zawsze powtarzam, że w życiu trzeba mieć dwa cele, gdyby coś nie wyszło. Chcemy, by chłopcy grali w piłkę, ale też, by wyrastali na porządnych ludzi. Rozwijali się nie tylko pod względem sportowym – wyjaśnia Mazurek. – Jesteśmy bardzo rygorystyczni. Kilku niepokornych musieliśmy wyrzucić. Każdy przypadek rozpatrywany jest indywidualnie. Im starszy zawodnik, tym ma mniej szans na powrót. W Polsce nie ma jeszcze takiej samoświadomości jak za granicą. Tam wszyscy wzajemnie się pilnują, mogą pić piwo razem z trenerami, a i tak nikt nie jest pijany. U nas wobec najbardziej utalentowanych ciągle stosuje się taryfę ulgową.

Nacisk kładziony jest na przygotowanie wychowanków do nieustannej rywalizacji, bo wyszkoleniem technicznym i taktycznym nie ustępują już rówieśnikom z Zachodu. Dlatego, gdy zawodnicy trafiają do gimnazjum, co roku dostają nowego trenera i muszą od nowa walczyć o miejsce w składzie. Mazurek mówi, że w całej akademii na każdą pozycję na boisku znalazłby po dwóch–trzech chłopaków, którzy mają szansę zrobić karierę w Europie. Co ciekawe, nie zawsze ci, których uważają za najlepszych, powoływani są do juniorskich reprezentacji. – W PZPN brakuje myślenia perspektywicznego. Ważne jest to, byśmy wygrali jakiś turniej młodzieżowy i dlatego stawia się na piłkarzy dobrze rozwiniętych fizycznie, ale nie zawsze najzdolniejszych – zauważa dyrektor akademii.

Treningi prowadzą byli zawodnicy Legii i absolwenci AWF. Jeżdżą na staże, np. do Valencii, Osasuny, Schalke czy Sparty Praga. – Gdy nasz zespół Młodej Ekstraklasy brał udział w turnieju Viareggio Cup, byłem w Empoli, jednej z najlepszych szkółek we Włoszech – wspomina Mazurek. Poza tym co pół roku każdy piłkarz pierwszej drużyny Legii musi poprowadzić trening najmłodszych roczników.

Pracą akademii bardzo interesują się właściciele Legii. Nalegają, by do zespołu trafiało jak najwięcej wychowanków. Są już pierwsze efekty. Michała Żyro trener Maciej Skorża zabrał na letnie zgrupowanie we Francji, a 18-letni pomocnik strzelił gola PSG.

– Wszyscy zachwycają się Barceloną, której skład w większości stanowią wychowankowie La Masii. Dlaczego nam miałoby się nie udać – zastanawia się Mazurek.

Legia nigdy nie miała sławnych wychowanków. Najlepszych piłkarzy ściągała z innych klubów w ramach służby wojskowej. Tak do Warszawy trafili Kazimierz Deyna, Robert Gadocha, Mirosław Okoński. Wszyscy urodzili się w różnych częściach kraju, a gdy przypomniało sobie o nich Ludowe Wojsko Polskie, stolica przywitała ich z otwartymi rękami.

Pomysł na stworzenie szkółki piłkarskiej zrodził się w głowach zawodników oraz Piotra Strejlaua, ówczesnego rzecznika prasowego Legii.

Pozostało 90% artykułu
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową