Czy dopiero jak Wisła się dostanie do Ligi Mistrzów? A może i awans niczego nie zmieni? Przyzwyczailiśmy się lubić ligę mimo wszystko, ironia to nasz chleb powszedni. Ale od jakiegoś czasu naprawdę można ją też lubić za coś. Za to, że przyjemność dają nie tylko mecze Wisły czy Lecha, ale i spotkania Jagiellonii z Lechią, za to, że zniknęli trenerzy strażacy i biznesmeni prestidigitatorzy, za to, że nie musimy rozmawiać o bankructwach, a w wielu innych ligach muszą, za to, że menedżerom coraz trudniej tutaj upchnąć kompletne beztalencie. Kiedyś zagraniczny reprezentant kraju był na polskich boiskach okazem do podziwiania, dziś w terminach FIFA rozjeżdża się ich po świecie cała grupa. Stać już polskie drużyny na piłkarzy, na których nie może sobie pozwolić np. tonąca klasa średnia holenderskiej Eredivisie. O nowych stadionach, rosnącej frekwencji, coraz lepszej oprawie nawet nie wspominam. Jak ktoś chce zobaczyć, jak jeszcze niedawno wyglądaliśmy, niech się zmusi i obejrzy powtórkę rewanżu Śląska Wrocław w Sofii. Stadion uroczy jak schron atomowy, który wysadziło na powierzchnię, puste trybuny. Śląsk też ma jeszcze stary stadion, ale jego wczorajszy mecz z ŁKS w porównaniu z czwartkowym z Lokomotiwem wyglądał w telewizji jak Premiership.

Nie chodzi o to, żeby ligę głaskać, tylko żeby nie urągać logice: skoro to wszystko takie przaśne, nijakie i zacofane, to dlaczego w lipcu i sierpniu zaczynamy nagle wymagać awansów w pucharach?

Ekstraklasa nam po prostu znormalniała, a Wisła ma w tym spore zasługi. Ten klub pokazywał, że można inaczej w niedawnych czasach, gdy wszystko szarzało, i teraz też jest sztandarem zmian. Ekstraklasa to rzeczpospolita wiślacka. Nie tylko wtedy, gdy Maor Melikson jest przy piłce. Tomasz Frankowski strzelający dla Jagiellonii zwycięskiego gola piętą, podania Kamila Kosowskiego, po których padły aż cztery gole w meczu GKS Bełchatów z Podbeskidziem, Mirosław Szymkowiak komentujący to w telewizji – to wszystko duch Wisły. Oni do LM się nie dostali, ale jeśli awansuje Melikson i reszta, to będzie w jakiejś części również ich sukces.