Piotr Świerczewski: Nauczyłem się żyć z trudnymi ludźmi

Piotr Świerczewski, menedżer ŁKS, jest gotowy zostać trenerem kadry. "Mam charyzmę i doświadczenie" - mówi

Publikacja: 29.02.2012 19:03

Piotr Świerczewski: Nauczyłem się żyć z trudnymi ludźmi

Foto: Cyfrasport, Mateusz Trzuskowski Mateusz Trzuskowski

Dostał pan w klubie służbowy telefon komórkowy?



Piotr Świerczewski

: Nie, dzwonię ciągle ze swojego. Rachunki opłacam sam, na razie muszę do interesu trochę dołożyć, żeby potem ewentualnie coś wyjąć.



Janusz Wójcik, obejmując Świt Nowy Dwór powiedział, że nie trzeba trenować, ale dzwonić. Pan też głównie dzwoni.



Cały czas mam telefon przy uchu, bo buduję drużynę. Ale trening jest najważniejszy.



Stwierdził pan, że pracą w ŁKS chce się pan wypromować. Nie uważa pan, że na takim cyrku można tylko stracić?



Wszyscy mówią, że mamy cyrk, ale w klubie dzieje się coraz lepiej. Pomalutku stajemy na nogi. Nikt nie przyszedł i nie położył kilku milionów euro na stół, ale wierzę, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Powstaje właśnie nowy zarząd z nowym prezesem Andrzejem Voigtem, który zna się na biznesie i wie, jak to wszystko poukładać. Mnie jako menedżera czeka bardzo ciężkie zadanie, ale uważam, że ci piłkarze, których już mamy, potrafią stworzyć silną drużynę. W ogóle nie martwię się o ich ambicję, los ŁKS nie będzie im obojętny, bo dla nich to też promocja. Utrzymując w lidze klub, na którym wszyscy postawili kreskę, piłkarze udowodnią, że dobrze grają, a ja – że jestem dobrym menedżerem.



Sam pan mówi, że nasprowadzał do drużyny szrotu.



Tak sobie żartuję, bo przyszli zawodnicy odrzuceni z innych drużyn. Z różnych powodów, ale najczęściej dlatego, że są niesforni, a ja tym się różnię od Franciszka Smudy, że lubię silne charaktery. Smuda jest niezłym trenerem, ale nie potrafi żyć z drużyną. Gdybym pozbywał się piłkarzy według jego zasad, w ŁKS mało kto by został. Nauczyłem się żyć z trudnymi ludźmi, umiem z nimi walczyć i doprowadzę do sytuacji, że zrobią dla mnie wszystko. Nie mówię, że to są megatwardziele, niektórzy odeszli z poprzednich klubów za korupcję albo dlatego, że kłócili się o pieniądze. Teraz grają jednak półdarmo i chcą udowodnić, że to, co się o nich mówiło, nie do końca było prawdą. Poprawę widzę z dnia na dzień, przyszli nieprzygotowani, ale za tydzień, dwa, będzie dużo lepiej.

Prowadzi pan treningi?

Biorę w nich udział, ale nie prowadzę. Bardziej pokrzykuję, bo mamy trenera, który nie umie głośno mówić. Andrzej Pyrdoł jest cichy, więc mu pomagam.

Ale chodzi o to, że nie ma pan licencji trenera. Po co wchodzi pan w nie swoje buty?

Nie mam licencji trenera, bo jestem menedżerem odpowiedzialnym za to, kto przychodzi do drużyny, negocjowanie kontraktów. To będzie jedna z najtańszych drużyn, która mimo to utrzyma się w lidze. bo potrafię negocjować umowy dobre dla piłkarzy i przede wszystkim korzystne dla klubu.

Grał pan w wielu klubach. Nie uważa pan, że dla drużyny w takiej sytuacji jak ŁKS nie powinno być miejsca w ekstraklasie?

Może na dziś ma pan rację, ale ten klub staje na nogi. Pięć lat temu Wisła Kraków miała śmieszny, okrągły stadion, a dziś gra na pięknym obiekcie. Tak samo Lech Poznań. ŁKS ma kiepski stadion, ale za dwa lata powstanie tu nowoczesna arena – przy dworcu, hali sportowej i parku wodnym.

Nie brakuje panu pewności siebie.

Bo jestem pewny, że mi się uda. Wziąłem kilka niesfornych gagatków, które razem ze mną osiągną sukces.

W Zniczu Pruszków przed niedzielnym meczem robił pan odprawę w środę, bo później nie było pana w klubie.

Przygotowuję drużynę w taki sposób, że do środy jesteśmy gotowi. Czwartek i piątek to już jest formalność. Stałe fragmenty mamy przećwiczone wcześniej, więc nie muszę w dniu meczu tłumaczyć zawodnikom, co mają robić. Wszystko wiedzą, bo są przygotowani na treningach. Jeden trener na ostatnim spotkaniu z piłkarzami puszcza analizę wideo, drugi omawia skład, a trzeci motywuje. Ja jestem tym od motywacji.

U pana w drużynie można imprezować?

Trener, który by tak powiedział, to wariat. Natomiast nie obchodzi mnie, czy ktoś nosi niebieskie czy czerwone skarpetki ani czy wypije lampkę wina. Gorzej, jak wypije butelkę albo dwie – to przesada. Ale do tej pory nie musiałem nikogo upominać. ŁKS to niesforna drużyna, ale drużyna zawodowców.

Pan żartuje mówiąc, że chciałby objąć reprezentację Polski po Franciszku Smudzie?

Dlaczego miałbym żartować? Nie zrezygnowałbym z Artura Boruca czy Michała Żewłakowa albo kogoś, kto trochę narozrabiał. Podpowiedziałbym jako starszy piłkarz, co wolno a czego nie.

Nie uważa pan, że brakuje panu doświadczenia, by starać się o kadrę?

Nie sądzę, żeby było za wcześnie. Rozmawiam ze Smudą, wiem jakim jest człowiekiem i sądzę, że mam większą charyzmę. A doświadczenie piłkarskie dużo większe od niego. Jestem pewny, że bym sobie poradził.

Dostał pan w klubie służbowy telefon komórkowy?

Piotr Świerczewski

Pozostało 99% artykułu
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową
Sport
Paryż 2024. Kim jest Katarzyna Niewiadoma, polska nadzieja na medal igrzysk olimpijskich
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sport
Igrzyska w Paryżu w mętnej wodzie. Sekwana wciąż jest brudna