Mistrzostwa Świata Dauha 2019: Młody ojciec skacze po medal

Piotr Lisek walczy we wtorek o złoto w skoku o tyczce. W kwalifikacjach rzutu młotem siłę pokazać mają Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki.

Publikacja: 30.09.2019 21:00

Piotr Lisek skakał już w tym roku 6,02. Lepszy jest tylko Amerykanin Sam Kendricks (6,06).

Piotr Lisek skakał już w tym roku 6,02. Lepszy jest tylko Amerykanin Sam Kendricks (6,06).

Foto: łukasz Szeląg / REPORTER

Korespondencja z Dauhy

Myśleliście, że goręcej być już nie może. To dopiero zobaczycie – zdaje się mówić pogoda w Katarze. W poniedziałek termometr w telefonie wskazywał w południe 43 stopnie, odczuwalna temperatura była zapewne jeszcze wyższa.

– U was, w Polsce, chyba tak nie ma – zagaduje chłopak z recepcji, gdy stoimy przed wejściem do hotelu, czekając na autokar na stadion Khalifa. Nie zaprzeczam.

Według prognoz lekkie ochłodzenie (do 36 stopni) powinno nadejść pod koniec tygodnia, w którym liczyć będziemy na polskie medale: młociarzy, kulomiotów, dziewczyn w sztafecie 4x400 m. Ale w pierwszej kolejności na Piotra Liska.

Rywalizacja tyczkarzy zapowiada się fascynująco, choć tylko z jednym naszym reprezentantem. Paweł Wojciechowski i Robert Sobera nie przeszli eliminacji. Pierwszy miał kłopoty z wysokością 5,70, pokonał ją dopiero za trzecim podejściem, z 5,75 już sobie nie poradził i skończył tuż za finałową dwunastką. Drugi zaliczył tylko 5,60 – podobnie jak Francuz Renaud Lavillenie.

Mistrz olimpijski z Londynu i halowy rekordzista świata to największy nieobecny dzisiejszego konkursu. Przed dwoma laty w Londynie zdobył brąz. Przegrał z Liskiem i Samem Kendricksem.

Ta dwójka powinna też walczyć o złoto w Katarze. Polak skakał już w tym roku 6,02, Amerykanin jeszcze wyżej – 6,06. Obaj otwierają światowe listy, obaj swoją siłę pokazali w kwalifikacjach w Dausze, nie strącając poprzeczki ani razu. – Ale finał będzie zupełnie nowym rozdaniem – podkreśla Lisek.

Marek Plawgo, były płotkarz, jeszcze przed mistrzostwami w rozmowie z „Rzeczpospolitą” wyraził nadzieję, że nie dojdzie do powtórki konkursu z ubiegłorocznych mistrzostw Europy. Lisek, choć skakał świetnie, wrócił z Berlina bez medalu. 5,90 wystarczyło na czwarte miejsce (piąty był Wojciechowski).

Wygrał rewelacyjny nastolatek ze Szwecji Armand Duplantis, przechodząc do historii jako najmłodszy zawodnik, który skoczył sześć metrów (dokładnie 6,05). Do finału w Dausze awansował z problemami, minimum (5,75) osiągnął dopiero w trzeciej próbie. Ale to właśnie jego i mistrza olimpijskiego z Brazylii Thiago Braza wymienia Lisek najczęściej wśród kandydatów do podium.

– Eliminacje były wyczerpujące psychicznie, odczuwam presję, coraz więcej osób chce, żebym pokonywał kolejne granice. Przyzwyczailiśmy kibiców do wysokiego skakania – mówi Lisek. – Ale staram się nie stresować. Pomagają mi dobry film i dobra książka. Chciałem nadrobić trochę lektur. Zabrałem „Quo Vadis”, Sapkowskiego, mam też Sherlocka Holmesa i autobiografię Kuby Wojewódzkiego.

Ostatnie miesiące zmieniły sporo w jego życiu. W lipcu dwukrotnie pobił rekord Polski, w sierpniu po raz pierwszy został ojcem. Urodziła mu się córka. Do pełni szczęścia przydałoby się jeszcze pierwsze złoto mistrzostw świata. – Lubię zbierać medale, ale poziom tyczki jest naprawdę kosmiczny – przekonuje Lisek. I nie ma złudzeń, że po zwycięstwo trzeba będzie skoczyć co najmniej sześć metrów.

Do roli ojca wciąż trudno mu się przyzwyczaić. – Sam cały czas czuję się dzieckiem – żartuje. – Nie jest łatwo, ale szybko się uczę. Mam nadzieję, że żona to potwierdzi. Staram się jej pomagać jak mogę. Wcześniej tylko raz trzymałem dziecko na rękach – swojego chrześniaka, syna mojego trenera Marcina Szczepańskiego. Ale z własnym jest inaczej – przyznaje, by po chwili dodać, że ojcostwo jest jednak łatwiejsze niż atakowanie sześciu metrów.

Dwa lata temu Lisek sięgnął po srebro, mimo że podczas przelotu zagubiono jego tyczki (w porę się odnalazły). Teraz obyło się bez problemów.

Medali z Londynu bronić w Dausze będą także Paweł Fajdek (złoto) i Wojciech Nowicki (brąz). Plan wygląda następująco: we wtorek kwalifikacje, w środę finał. Wiara, że zakończy się sukcesem, ma bardzo solidne podstawy.

Tylko polski duet przekroczył w tym sezonie granicę 80 m. Na światowych listach prowadzi Nowicki z wynikiem 81,74. W Londynie taki rezultat dałby mu złoto. Fajdek do trzeciego z rzędu zwycięstwa w mistrzostwach świata potrzebował wówczas tylko 79,81.

Emocje w eliminacjach będą dawkowane. Najpierw o 15.30 rzucać będzie Wojciech Nowicki, potem o 17.00 Paweł Fajdek.

Korespondencja z Dauhy

Myśleliście, że goręcej być już nie może. To dopiero zobaczycie – zdaje się mówić pogoda w Katarze. W poniedziałek termometr w telefonie wskazywał w południe 43 stopnie, odczuwalna temperatura była zapewne jeszcze wyższa.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową
Sport
Paryż 2024. Kim jest Katarzyna Niewiadoma, polska nadzieja na medal igrzysk olimpijskich
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sport
Igrzyska w Paryżu w mętnej wodzie. Sekwana wciąż jest brudna