Warto im się przyjrzeć, to może być ich turniej

Niektórzy z nich już dużo w futbolu osiągnęli, wielkie kluby zapłaciły za nich równie wielkie pieniądze, ale naszym zdaniem to co najlepsze jeszcze przed nimi. Może już we Francji nadejdzie ich czas

Aktualizacja: 10.06.2016 23:04 Publikacja: 09.06.2016 19:22

Foto: AFP

Paul Pogba

Francja, 23 lata

Francuzi od dobrych kilku lat mają w reprezentacji ten sam problem. Próbują, nieraz na siłę, znaleźć następcę Zinedine'a Zidane'a, tak jak wcześniej Michela Platiniego. Kandydatów było wielu, dziś niektóre nazwiska zaskakują, bo kto pamięta o Johanie Micoud albo Yoannie Gourcuffie? Trochę lepiej pasował do tej roli Franck Ribery, choć i on nie udźwignął tego ciężaru. Każdy turniej przynosi nowego kandydata.

Podczas Euro 2016 nominację otrzymał Paul Pogba. Nie ma już chyba dziennika i magazynu francuskiego, który by nie umieścił pomocnika Juventusu na okładce. Każdy widzi go w roli gwiazdy kadry i piłkarza, który ma poprowadzić Francję do mistrzostwa tak jak Platini w 1984 roku i Zidane w 1998 roku na mundialu i dwa lata później podczas Euro.

Pogba pasuje do tej zabawy. Gra w Juventusie Turyn, tam gdzie ostatecznie ukształtował się Zidane i gdzie odnosił pierwsze wielkie sukcesy. We włoskim klubie święcił triumfy Michel Platini. Obaj grali z dziesiątką na plecach, Pogba też wziął ten numer. I wygrywa. We Włoszech wszystko. Ma już cztery tytuły mistrzowskie i finał Ligi Mistrzów za sobą.

Ale reprezentacja to jednak co innego. W kadrze Pogba chce się odróżniać od poprzedników. Nie wziął koszulki z numerem 10 jak Zidane i Platini, ale będzie biegał z „15" na plecach. Może dlatego, że jego styl gry odbiega od boiskowej numeracji. Pogbie daleko do „typowej dziesiątki", nigdy nie pełnił roli rozgrywającego na boisku, lidera w szatni. Technika, dryblingi nie są aż tak subtelne. Francuscy eksperci zastanawiają się również, czy zawodnik Juve nie zachowuje się zbyt często egoistycznie. Numer 10 zawsze ma służyć innym, a Pogba potrafi zagubić się w ulubionych dryblingach. Jego skłonność do dziwnych fryzur też skłania do refleksji, czy to aby nie piłkarz, który ma zbyt rozbudowane ego i myśli bardziej o sobie niż o drużynie. Przeczą temu piłkarskie statystyki. Umiejętność ostatniego podania do napastnika chyba podpatrzył u starszych reprezentantów. W ubiegłym sezonie miał najwięcej asyst w Serie A – 12.

Sam Pogba prezentuje się raczej jako narcyz, żądny zwycięstw i bezwzględnej chwały wojownik. Pragnąłby wziąć wszystkie łupy, piłkarskie trofea i nagrody, ale przede wszystkim to, co najlepsze, od wszystkich znanych pomocników świata. – Chciałbym na boisku robić wszystko: bronić, atakować, strzelać, asystować, robić wślizgi i odbierać piłki. Chciałbym także być liderem w obronie i ataku, stać się nowym typem pomocnika, być wszystkim w jednym, stać się przyszłym piłkarzem totalnym – powiedział w wywiadzie dla ESPN. Platini i Zidane byli jednak inni.

Harry Kane

Anglia, 23 lata

Wyjść na Wembley i strzelić gola dla reprezentacji – o takim debiucie marzą miliony chłopaków w Anglii. Jemu się udało. Rok temu w eliminacyjnym meczu z Litwą zmienił Wayne'a Rooneya, 80 sekund później cieszył się z bramki.

Ta zmiana była symboliczna. Rooney to w drużynie Roya Hodgsona najsłynniejszy przedstawiciel pokolenia, które nie wygrało niczego z reprezentacją i zaczęło ustępować pola głodnej sukcesów, być może jeszcze bardziej utalentowanej młodzieży. Kane zagrał już w 12 meczach. Do Francji przyjechał jako najlepszy snajper Premier League (25 trafień), pierwszy w XXI wieku z angielskim paszportem. Nie ukrywa, że na Euro też zamierza być postrachem bramkarzy.

Stylem gry przypomina Juergena Klinsmanna. – Ma naturalną zdolność zdobywania goli – mówi Alan Shearer. Chwali go inna z legend angielskiej kadry Gary Lineker, a Arsene Wenger do dziś nie może sobie darować, że w akademii Arsenalu pozwolili odejść takiemu diamentowi.

– Chcę zostać legendą Tottenhamu i zmienić wizerunek angielskich piłkarzy – zapowiada Kane. Nie pije alkoholu, nie spotkacie go w nocnym klubie, nie wywołuje skandali. Nawet dziewczynę ma tę samą od czasów szkolnych. Zamiast włóczyć się z kolegami po mieście, woli wybrać się na romantyczny spacer ze swoją partnerką oraz psami (labradory Brady i Wilson). A jego jedyna słabość to gra w golfa.

Kingsley Coman

Francja, 20 lat

Pierwsze powołanie do reprezentacji Francji otrzymał na mecze z Niemcami i Anglią w listopadzie ubiegłego roku. Przychodząc na konferencję prasową, włosy utlenił w kolorach Antyli – czerwonym jak krew, żółtym jak słońce i zielonym jak las. Obraz kompletnie wyluzowanego piłkarza nie za bardzo pasuje jednak do skrzydłowego Bayernu Monachium. – Dojrzałość nie zna wieku – wytłumaczył jego powołanie selekcjoner Trójkolorowych Didier Deschamps.

Coman należy do tych piłkarzy, którzy doskonale wiedzą czego chcą. Grał w najlepszym francuskim zespole PSG, w nim się wychował. Ale widział doskonale, co dzieje się w tym zapchanym katarskimi pieniędzmi klubie, jak traktowani są młodzi zawodnicy. Kiedy w Paryżu zorientowali się, że mają u siebie skarb i zaproponowano mu pierwszy zawodowy kontrakt, grzecznie podziękował. W zanadrzu miał już ofertę z Juventusu.

W Turynie mimo francuskiego otoczenia, obecności Patrice'a Evry i Paula Pogby, miał trudności z przebiciem się do jedenastki. Zagrał w 22 meczach, poprosił o transfer. Wypożyczono go na dwa lata do Bayernu. Niemiecki klub zastrzegł prawo pierwokupu Francuza za 21 mln euro i raczej z niej skorzysta, bo szczególnie w Lidze Mistrzów pokazał, że warto mu zaufać. Ufa mu też Deschamps. Bardziej niż Karimowi Benzemie. Bo mimo że napastnik Realu jest starszy o dziewięć lat, to mądrego podejścia do życia i gry w kadrze mógłby się uczyć od młodszego kolegi.

Alvaro Morata

Hiszpania, 24 lata

Trener Vicente Del Bosque mówi o nim, że ma potencjał na miarę Roberta Lewandowskiego czy Luisa Suareza. Jeśli ktoś w wieku 18 lat debiutuje w Realu, to nie może być przypadek.

Gdy był dzieckiem, ściany jego pokoju zdobiły plakaty Raula. Obaj urodzili się w Madrycie, obaj pobierali wcześniej nauki w szkółce Atletico. Ale na boisku nigdy się nie spotkali. Kiedy Morata wchodził do pierwszej drużyny Królewskich, Raul przyciągał już na stadiony kibiców w Niemczech i Katarze.

Moracie, ze względu na warunki fizyczne (189 cm wzrostu) i styl gry porównywanemu do Fernanda Morientesa, szansę dał Jose Mourinho, ale dopiero Carlo Ancelotti uczynił z niego wartościowego zmiennika. Młody napastnik pomógł Realowi zdobyć „La Decimę" (dziesiąty Puchar Europy), a chwilę później wyjechał do Włoch, bo miał większe ambicje niż siedzenie na ławce rezerwowych i oglądanie popisów gwiazdorskiego tria (Gareth Bale, Karim Benzema, Cristiano Ronaldo).

Juventus nie wahał się za niego zapłacić 20 mln euro. Było warto. To jego bramki dały rok temu Starej Damie awans do finału LM, pierwszy od 13 lat. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że strzelił je... Realowi. Nie cieszył się, nie traktował tego jako akt zemsty, twierdzi, że do nikogo nie ma żalu. – Chciałbym wrócić do Madrytu – przyznał niedawno w rozmowie z dziennikiem „AS". Wszystko wskazuje jednak, że trafi do Premier League. Chętnych nie brakuje: Manchester United, Manchester City, Arsenal. Rozmowy prowadzi z nim już Chelsea.

W młodzieżowych kadrach Hiszpanii był gwiazdą, dwukrotnym mistrzem Europy i królem strzelców turniejów do lat 19 (2011) i 21 (2013). Teraz – gdy na emeryturze jest David Villa, a powołań na Euro nie otrzymali Fernando Torres i Diego Costa – pora, by pokazał, że dorósł również do roli jednego z liderów pierwszej reprezentacji. Reprezentacji, która z hukiem odpadła z mundialu w Brazylii, ale we Francji będzie bronić tytułu.

Kevin De Bruyne

Belgia, 25 lat

Król asyst i kontrataków. Bohater poprzedniego lata transferowego. Najdroższy obok Kolumbijczyka Jamesa Rodrigueza z Realu piłkarz młodego pokolenia. Arabscy właściciele Manchesteru City lekką ręką wydali na niego 75 mln euro.

Na jego talencie nie poznał się w Chelsea Jose Mourinho. – Rozmawiałem z nim tylko dwa razy. Obiecywał, że dostanę szansę, a często nie mieściłem się nawet na ławce rezerwowych. Straciłem radość z gry – wspomina swoją nieudaną przygodę w Londynie. Odżył w Wolfsburgu. Strzelał, asystował i już rok później wybrano go na najlepszego zawodnika w Niemczech. Jak wiele znaczył dla zespołu, niech świadczy to, że po jego wyjeździe do Anglii Wolfsburg spadł w Bundeslidze z miejsca drugiego na ósme i nie zakwalifikował się do europejskich pucharów.

Chciał go Bayern, ale nawet dla bogaczy z Monachium okazał się za drogi. W Manchesterze zarabia około 200 tys. funtów tygodniowo, czterokrotnie więcej niż w Niemczech. Z miejsca stał się jedną z gwiazd Premier League, ale sukces nie przewrócił mu w głowie. Dopiero rok temu kupił pierwszy samochód: nie żadne sportowe auto, tylko rodzinnego mercedesa.

– Takiego gracza potrzebowaliśmy: wszechstronnego, kreatywnego. Idealnie pasuje do naszego atrakcyjnego, ofensywnego stylu – podkreślają w klubie. A Roy Keane, legenda Irlandii i Manchesteru United, nazywa go piłkarzem na specjalne okazje. To jego gol dał City historyczny awans do półfinału Ligi Mistrzów.

Mógł grać dla Anglii, skąd pochodzi jego matka, ale – jak sam mówi – jest w stu procentach Belgiem. Georges Leekens, u którego debiutował w reprezentacji, twierdzi, że może być tak dobry jak Cristiano Ronaldo i Leo Messi. Jest twarzą złotego pokolenia belgijskiego futbolu. To jego drugi wielki turniej. Na mundialu w Brazylii poprowadził drużynę do ćwierćfinału, gdzie przegrała z późniejszym wicemistrzem świata, Argentyną. Nie brak opinii, że na Euro może być jeszcze lepiej, a przy odrobinie szczęścia skończyć się tytułem.

Renato Sanches

Portugalia, 19 lat

Kiedy się go ogląda, można odnieść wrażenie, że to współczesny Clarence Seedorf. Na boisku porusza się, przyjmuje i prowadzi piłkę tak jak wielki holenderski defensywny pomocnik lat 90. Ma też coś z innego Holendra Edgara Davidsa. Dredy na głowie, nie za wysoki, za to dobrze zbudowany, raczej typ piłkarskiego bulteriera, a nie eleganta. Z racji tych warunków fizycznych babcia nazwała Renato bardziej subtelnie – Bulo, czyli ciastko.

Mimo że rok temu grał jeszcze w rezerwach Benfiki Lizbona, od nowego sezonu będzie zawodnikiem Bayernu Monachium. I to za niemałe pieniądze. Kosztował 35 mln euro, a jeśli spełni kilka kolejnych warunków, Niemcy dopłacą 45 mln. Podpisał pięcioletni kontrakt. Kiedy Benfica wypatrzyła wyróżniającego się wówczas dziewięciolatka w meczu klubu z przedmieść Lizbony Musgueira, zaproponowała transfer za 25 piłek. Propozycję przyjęto. W tym sezonie występował już regularnie w Benfice, zagrał sześć spotkań w Lidze Mistrzów.

W Portugalii uważają go za największy talent od czasu Cristiano Ronaldo. Na pewno tego argumentu w rozmowach z Bayernem używał jego agent Jorge Mendes, reprezentujący także Ronaldo. Nawet jeśli w tym stwierdzeniu jest odrobina przesady, to co do umiejętności Renato wątpliwości nie ma, ale jeśli chodzi o wiek... Renato w metryce ma wpisaną datę urodzenia 18 sierpnia 1997. Tyle że ojciec powiedział, że zapomniał zgłosić urodzenie syna w urzędzie stanu cywilnego. Uczynił to pięć lat później po powrocie z emigracji zarobkowej do Francji. Ilekolwiek lat by miał, warto śledzić tę obiecująco zapowiadającą się karierę.

Paul Pogba

Francja, 23 lata

Pozostało 100% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Czy Witold Bańka krył doping chińskich gwiazd? Walka o władzę i pieniądze w tle
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową