Po informacjach o kłopotach z plecami Dawida Kubackiego były obawy o to, czy wicelider Pucharu Świata w ogóle wystartuje w kwalifikacjach. Na szczęście badania rezonansem magnetycznym nie wykazały żadnego, poważnego urazu. Kubacki pojawił się na skoczni jako przedostatni i z obniżonego rozbiegu (tak skakała czołowa dziesiątka PŚ) uzyskał 95 metrów.
Kibice pewnie liczyli na więcej, zwłaszcza po tym jak na punkcie oznaczającym 99,5 metra wylądował wcześniej Kamil Stoch, ale i tak nie można narzekać. Najważniejsze było, żeby awansować do sobotniego konkursu mimo kłopotów ze zdrowiem.
Kubacki po swoim skoku był siódmy, a za chwilę okazało się, że odległość którą uzyskał nie była taka zła. Tylko o pół metra dalej niż lider polskiej kadry poleciał Halvor Egner Granerud, który prowadzi w klasyfikacji generalnej PŚ.
Pozostali Polacy skakali tak, jakby się umówili i wszyscy zmieścili się w przedziale 0,5 metra. Piotr Żyła i Paweł Wąsek uzyskali 95,5 metra, a Aleksander Zniszczoł - 95 metrów. Równa forma Polaków może dobrze wróżyć przed zawodami drużynowymi, ale do tego konkursu zostało jeszcze sporo czasu.
W sobotę Polacy będą bronić złota na skoczni normalnej, która stała się ich specjalnością. W 2019 r. mistrzem świata został Kubacki, a przed dwoma laty Żyła. Trudno będzie pokonać Słoweńców. Lanisek wygrał kwalifikacje, skacząc 98 metrów, a trzeci był Timi Zajc (99 metrów). Przedzielił ich Austriak Stefan Kraft (97,5 m). Rosnącą formę potwierdził Japończyk Ryoyu Kobayashi, który uzyskał 101 metrów, jednak przy dość silnym wietrze.
Warto odnotować, że do konkursu awansowało też dwóch reprezentantów Rumunii (Daniel Andrei Cacina i Mihnea Alexandru Spulber), a 18. miejsce w kwalifikacjach zajął Turek Fatih Arda Ipcioglu. Do konkursu awansował też Ukrainiec Jewhen Marusiak (92 metry).