Norweski lider Pucharu Świata wygrał czwarty konkurs z rzędu, nie miał odpowiednio mocnego rywala w pierwszej i drugiej serii, dał znów radę mokremu rozbiegowi, kaprysom wiatru i wadom przeliczników. Inni narzekali na złe warunki i zły los (niekiedy słusznie), on z uśmiechem zrobił swoje, znacząco powiększył przewagę na Dawidem Kubackim (w niedzielę 17. pozycja) i Anze Laniskiem (18.). W niedzielę w Willingen drugi był Ryoyu Kobayashi, trzeci Daniel Andre Tande.
Jedynym Polakiem zadowolonym z niedzielnego startu był Piotr Żyła. Wciąż skacze równo, nie odbiega wiele od tych, którzy gonią Graneruda, na niemieckiej skoczni potrafił polecieć 135,5 i 140 m, a to oznaczało zasłużone siódme miejsce.
Dawid Kubacki trafił gorzej z wiatrem, skakał, jak na swe możliwości, przeciętnie lecz nie on był największym przegranym w polskiej ekipie. Tę gorzką rolę musiał przyjąć Kamil Stoch – 51. miejsce w kwalifikacjach wykluczyło go z konkursu (pozostali awansowali).
Następny przystanek Pucharu Świata to Lake Placid (11 i 12 lutego). Trener Thomas Thurnbichler niemal natychmiast po drugim konkursie w Willingen podał, że Kamil Stoch nie poleci do USA. W USA skoczkowie, oprócz dwóch zwykłych konkursów indywidualnych po raz pierwszy startować będą w rywalizacji Super Teamów, czyli w drużynach dwuosobowych (jedna drużyna na kraj, trzy serie). Potem szybki powrót do Europy, skoki indywidualne i Super Teamów w Rasnovie (18 i 19 lutego) i zaraz mistrzostwa świata w Planicy.
PŚ w skokach. II konkurs: