Zawody w Szwajcarii poprzedzają Święta Bożego Narodzenia już 22 lata, tyle wystarczyło, by uważać skoki w Engelbergu za główny test formy uczestników przed Turniejem Czterech Skoczni. Na podstawie pierwszego tegorocznego konkursu PŚ można śmiało powtórzyć, że najlepiej sezon rozpoczęli Dawid Kubacki, Anze Lanisek, Halvor Egner Granerud, Stefan Kraft i Piotr Żyła. Ta wielka piątka rozdziela zaszczyty i tworzy główne atrakcje rywalizacji.
Sobotnie skoki na Gross-Titlis-Schanze zaczęły się od pewnych kaprysów wiatru, który wspomógł niektórych innych uczestników w połowie pierwszej serii, dlatego oglądaliśmy ładne próby Andreasa Wellinger, Jana Hoerla, Stephana Leyhe, Timiego Zajca i Zigi Jelara, ale gdy doszło do najlepszych tej zimy – nawet obniżenie rozbiegu nie zmieniło ich pozycji.
Miło było zauważyć, że w tej grupie mocno trzyma się trójka polskich mistrzów: po pierwszej serii Dawid Kubacki prowadził, Piotr Żyła był trzeci, Kamil Stoch – ósmy, także Paweł Wąsek nie odstawał, wylądował na 15. pozycji. Skoczył świetnie, tylko odjazd po lądowaniu nie wyszedł. Na szczycie po staremu pozostawali Lanisek, Kraft i Granerud, choć w przypadku Norwega szóste miejsce po wygranych kwalifikacjach i świetnej serii próbnej wydawało się nie spełniać jego ambicji.
Emocje finałowej serii zaczęły się, gdy znów pięknie skoczył Wellinger (139 m), mistrz olimpjski z 2018 roku przesunął się parę miejsc w górę, nawet wyprzedził Stocha. Leyhe, Zajc, Hoerl i Jelar do walki o podium się nie włączyli, bo piątka liderów PŚ ponownie dała pokaz pięknego skakania: Granerud – 141 m, Kraft – 138, Żyła – 139, Lanisek – 142, Kubacki – 140. Słoweniec jednak wyprzedził Polaków, ale drugie, trzecie, ósme miejsce dojrzałych mistrzów Thomasa Thurnbichlera to znów świetny wynik. Wąsek trochę stracił ze zdobyczy w pierwszej serii, ale punkty PŚ znów zarobił. Polacy awansowali na drugie miejsce klasyfikacji Pucharu Narodów, przed Norwegów.
Pogoda sprzyjała skokom, zima na górze Titlis wygląda pięknie, może tylko atrakcji dla lokalnych kibiców było niewiele, skoro zapowiadany z szumem powrót na skocznię Szwajcara Simona Ammanna zakończył się w piątkowych kwalifikacjach na 51. miejscu. Poczwórny mistrz olimpijski wyprzedził tylko siedmiu rywali i w sobotę nie skakał. Kilian Peier zaś zakończył start na 40. miejscu.