Konkursy w Titisee-Neustadt zastępują odwołane skoki w Sapporo. Olimpijska reprezentacja Polski z założenia pozostała w kraju pod trenerskim okiem Michala Doleżala. W Niemczech zjawiła się rezerwowa szóstka prowadzona przez Macieja Maciusiaka.
W innych reprezentacjach także widać było luki, również dlatego, że pandemia wszędzie po części układa listy startowe. Główni bohaterowie walki o Puchar Świata (wyłączywszy Norwega Mariusa Lindvika) jednak są zdrowi, aktywni i to oni dobrze bawili się na dużej skoczni w Szwarcwaldzie.
W sobotę wyróżnili się przede wszystkim Słoweńcy, którzy kilkanaście dni przed pierwszym konkursem igrzysk pokazują światu świetne skoki całej olimpijskiej piątki oraz Niemcy, którzy mają dwóch asów: Geigera i Markusa Eisenbichlera wspieranych przez kilku bardzo solidnych kolegów.
Takiej podwójnej sile nie dał rady nawet Ryoyu Kobayashi, który w konkursie był piąty i wobec zwycięstwa Karla Geigera (trzeciego tej zimy, 12. w karierze), znów jest za nim w klasyfikacji pucharowej. Niemcy odzyskali także prowadzenie w Pucharze Narodów, a Słoweńcy awansowali na czwartą pozycję, przed Japończyków.
Polski udział w sobotnim konkursie był niemal niewidoczny. Kwalifikacje przeszła piątka z szóstki wysłanej do Szwarcwaldu (odpadł Tomasz Pilch). Do serii finałowej awansował tylko Jakub Wolny (ostatecznie był 29.), pozostali zajęli miejsca w czwartej i piątej dziesiątce w ten prosty sposób potwierdzając wybór innych do kadry na igrzyska. Jedyna dobra wiadomość z soboty jest taka, że Dawid Kubacki zakończył izolację i może wracać do treningów na skoczni.