Oglądać Kamila Stocha lecącego 135 metrów po pierwszy w tym sezonie sukces w Pucharze Świata było dużą przyjemnością. Mistrz nie tylko wygrał serię kwalifkacyjną w świetnym stylu, ale znacząco wyprzedził najbliższych konkurentów: Słoweńca Anze Laniska o ponad 10 punktów, Austriaka Daniela Hubera ponad 12.
Warunki na największej skoczni ośrodka narciarskiego „Aist" (czyli „Bocian") w Niżnym Tagile przesadnie nie pomagały w piątek skoczkom. Mimo prawdziwej zimy w tle, wiało trochę za mocno i ze zbyt zmienną siłą, by kwalifikacje uznać za całkiem sprawiedliwe, lecz skoro pozostali liderzy polskiej reprezentacji: Dawid Kubacki i Piotr Żyła razem z Jakubem Wolnym zajęli miejsca w czwartej dziesiątce, i jeszcze tylko Andrzej Stękała (45.) był w stanie zakwalifikować się do sobotniego konkursu, to jako drużyna Polacy furory nie zrobili.
Na razie trochę może ich tłumaczyć późny przyjazd i mało czasu na aklimatyzację, także kapryśna pogoda, która m. in. pogrzebała szanse Austriaka Stefana Krafta (najlepszego w drugiej serii treningowej) oraz Słoweńców Domena Prevca i Timiego Zajca – Klemens Murańka i Stefan Hula odpadli zatem w zupełnie dobrym towarzystwie.
Z drugiej strony patrząc, awans zdobyli m. in. Aleksandr Bażenow z Rosji, Andrei Feldorean z Rumunii oraz Fatih Arda Ipcioglu z Turcji, skoczkowie nieprzesadnie do tej pory znani kibicom, więc może tym razem te kwalifikacje były jednak loterią.
Najlepszy los w tej loterii wyciągnął jednak Kamil Stoch, odebrał z uśmiechem 3000 franków szwajcarskich nagrody i przekazał kibicom oglądającym relację w Eurosporcie, że choć początek był bardzo optymistyczny, to jest jeszcze nad czym pracować.