Polki rozpoczynały turniej w Bydgoszczy w roli faworytek spotkania przeciwko Argentynie. Potyczka ta miała niebagatelne znaczenie, którego Biało-Czerwone były świadome. Wygrana praktycznie zapewniała im pozostanie w światowej elicie.
Bardzo szybko Polki zyskały przewagę dzięki pewnej egzekucji kolejnych ataków. Ton grze gospodyń nadawały Malwina Smarzek i Natalia Mędrzyk, a podopieczne Jacka Nawrockiego prowadziły kolejno 6:2, 10:5, 16:8 czy 20:10, a więc miały niemal cały czas dwa razy więcej punktów niż rywalki. Ostatecznie zdemolowały Albicelestes aż 25:11.
W drugim secie głównymi atutami Polek była gra na polu zagrywki i blokiem pod siatką. Dobrze ze środka atakowała Zuzanna Efimienko, która długo utrzymywała w tym meczu stuprocentową skuteczność w ataku. Druga partia była przebiegiem niemal identyczna jak pierwsza, ale Polki trochę odpuściły w końcówce seta, przez co wygrały tylko trochę mniej zdecydowanie 25:14.
Nikt nie spodziewał się po Argentynkach wielkiej siatkówki, bo w dotychczasowym przebiegu Ligi Narodów była to najsłabsza drużyna tego turnieju (komplet porażek w 10 spotkaniach). Siatkarek z Ameryki Południowej nie można było pochwalić właściwie za nic, być może oprócz starającej się i aktywnej Agnes Victorii Michel Tosi - zauważa w swojej relacji Onet.pl.
Trzeci set rozpoczął się od serii punktowej 5:0 dla Polek, które już wtedy mogły powoli rozmyślać o kolejnym przeciwniku i kolejnym boju. Ostatecznie seta Biało-Czerwone zakończyły po swojej myśli 25:20. Na parkiecie w końcowej fazie spotkania brylowały już rezerwowe, które miały problem z postawieniem kropki nad „i”, czyli wygraniem piłki meczowej.