Wojciech Grzyb: Bez nerwowych ruchów po porażce z Amerykanami

Porażkę polskich siatkarzy z USA ocenia Wojciech Grzyb, wicemistrz świata z 2006 roku, obecnie siatkarz Lotosu Trefla Gdańsk

Publikacja: 11.09.2014 13:47

Wojciech Grzyb

Wojciech Grzyb

Foto: Fotorzepa, Roman Bosiacki Roman Bosiacki

Rz: Drugą rundę mundialu zaczynamy od porażki. Dlaczego przegraliśmy z Amerykanami?

Wojciech Grzyb: To był ich dzień. Zagrali świetnie jako zespół, nie mieli słabych punktów. Byli bezlistośni, bardzo skuteczni zarówno w przyjęciu, jak i w ataku. Wielki mecz rozegrał Matthew Anderson, znakomicie uzupełniali go skrzydłowi i środkowi. Mimo wszystko jestem przekonany, że stać nas było na zwycięstwo nawet z tak świetnie dysponowanymi Amerykanami. Ale musielibyśmy im przeciwstawić równe siły we wszystkich elementach, zagrać równie skutecznie. A nam niestety zdarzały się i przestoje i niewymuszone błędy, problemem było kończenie piłek.

Trener Amerykanów po pierwszej rundzie ostrzegał, że wielka forma ma nadejść lada dzień. Spodziewał się Pan tego?

Na pewno daleki byłem od tego, aby powiedzieć, że na początku turnieju Amerykanie grali przeciętnie. To prawda, że pogubili punkty, ale to nie wynikało z ich słabości tylko raczej z jakości rywali, z którymi się mierzyli. W meczu z nami na pewno wyglądali lepiej niż wcześniej, znów przypominali zespół, który wygrał Ligę Światową. Ale ciężko stwierdzić czy akurat na rozpoczęcie drugiej rundy weszli na właściwe obroty, czy też mentalnie zebrali się na drużynę gospodarzy turnieju i niemal wszystko im wychodziło.

Marcin Możdżonek powiedział po meczu, że nasz zespół nie realizował taktyki. Nie było czasu na reakcję podczas spotkania?

Nie wiem jaką taktykę przygotowaliśmy, na kim mieliśmy skoncentrować się na bloku, jak mieliśmy rozgrywać ataki. Niby wiedzieliśmy, że Amerykanie będą próbowali odrzucić nasz blok od siatki, grać wysoko, wiedzieliśmy, że będzie obijał nas Anderson, ale czasami na boisku z taktyki zostaje niewiele. Decydują detale i nie zawsze da się skutecznie zareagować. Jasne, że po takim początku jaki miała nasza reprezentacja kibice oczekują, że wygramy wszystkie mecze i zdobędziemy złoto. Mają do tego prawo, ale nie zapominajmy, że ta jedna porażka nie odbiera nam szans na tytuł.

Dziś mecz z Włochami. Jak powinien ustawić zespół trener Stephane Antiga? Czas na roszady w składzie?

Tylko bez nerwowych ruchów! Spokojnie grajmy swoje. Matematycznie rzecz biorąc potrzebujemy co najmniej sześciu punktów, żeby wyjść dalej z pierwszej trójki. I święcie wierzę, że te punkty zdobędziemy. Na pewno ten jeden mecz nie powinien odebrać chłopakom wiary we własne siły i spowodować, że coś co działało wcześniej zaczniemy na siłę zmieniać. Na mistrzostwach świata w 2006 roku Brazylia też przegrała mecz, a doszła do finału, rozbiła nas i zdobyła tytuł. To jest siatkówka, nie ma co analizować, tylko trzeba wychodzić na boisko i wygrywać. Pierwsza okazja przeciwko Włochom, może rozbitym, może osłabionym brakiem Zajcewa, ale taktycznie poukładanym i ciągle groźnym. Na razie rzeczywiście nie pokazują nic wielkiego i ciężko oczekiwać, że z dnia na dzień zmienią się w drużynę poza zasięgiem. Ale to wszystko nie będzie miało dziś znaczenia. Przecież nadal na każdej pozycji Włosi mają świetnych zawodników, którzy w innych okolicznościach mierzyliby w podium. Dlaczego meczem z nami nie mieliby udowodnić, że nadal są wartościową drużyną? Uważajmy na nich i pamiętajmy, że bez względu na sytuację w grupie czy rangę turnieju nic nie smakuje lepiej niż zejście z boiska po zwycięstwie.

Po wczorajszej porażce straciliśmy prowadzenie w tabeli na rzecz Francuzów. Zaskoczyła Pana postawa „Trójkolorowych"?

Oni sami przyznają, że nie spodziewali się tak dobrego turnieju. Dotąd grali fantastycznie, zrobili na wszystkich ogromne wrażenie i zasłużyli na szacunek. Mecz między nami a nimi może być wyjątkowy, może decydować o wygraniu grupy. Musimy wykorzystać fakt, że trenują nas Francuzi Antiga i Philippe Blain, który jeszcze niedawno prowadził francuską reprezentację. Ale spokojnie, nie rozpędzajmy się. Najpierw uporajmy się z Włochami, potem z Irańczykami, kolejną rewelacją mistrzostw. Na łatwe zwycięstwa na pewno liczyć nie możemy.

Rz: Drugą rundę mundialu zaczynamy od porażki. Dlaczego przegraliśmy z Amerykanami?

Wojciech Grzyb: To był ich dzień. Zagrali świetnie jako zespół, nie mieli słabych punktów. Byli bezlistośni, bardzo skuteczni zarówno w przyjęciu, jak i w ataku. Wielki mecz rozegrał Matthew Anderson, znakomicie uzupełniali go skrzydłowi i środkowi. Mimo wszystko jestem przekonany, że stać nas było na zwycięstwo nawet z tak świetnie dysponowanymi Amerykanami. Ale musielibyśmy im przeciwstawić równe siły we wszystkich elementach, zagrać równie skutecznie. A nam niestety zdarzały się i przestoje i niewymuszone błędy, problemem było kończenie piłek.

Pozostało 84% artykułu
Siatkówka
Ekstraklasa siatkarzy. Jastrzębski Węgiel blisko obrony tytułu
Siatkówka
Finał PlusLigi. Bywalcy kontra nowicjusze
Siatkówka
PlusLiga. Koniec siatkówki w Lubinie, Stilon Gorzów wchodzi do gry
Siatkówka
PlusLiga. Rusza gra o finał. Kto powalczy o mistrzostwo Polski?
Siatkówka
Ekspresowa faza play-off w PlusLidze. Kluby pomagają reprezentacji Polski