Takiego sezonu w wykonaniu reprezentacji Polski nie pamiętają chyba najstarsi kibice. Czego by się Polacy nie dotknęli, to zamieniało się w złoto. Wygrali Ligę Narodów. Potem chociaż dopadły ich kontuzje Bartosza Kurka i Mateusza Bieńka, zdobyli mistrzostwo Europy, a na koniec na innym kontynencie i w innej strefie czasowej zapewnili sobie awans do igrzysk olimpijskich. Przy okazji śrubują rekord zwycięstw z rzędu, bo ostatni raz 24 czerwca pokonali ich Amerykanie.
Wielka w tym zasługa zawodników, którzy utrzymali równą i wysoką formę, trenera Nikoli Grbicia, który mądrze zarządzał zmęczeniem reprezentantów Polski i PZPS, który zadbał o wszystkie szczegóły przygotowań. Polakom nie szło łatwo w Chinach, dwa razy rywale byli blisko złamania ich, ale w najważniejszych momentach nasi reprezentanci pokazywali najwyższą klasę. Selekcjoner znów zmienił skład i do boju posłał duet przyjmujących Bartosz Bednorz - Wilfredo Leon, a na pozycji libero wystawił Jakuba Popiwczaka. U rywali też były zmiany w składzie. Brakowało największej gwiazdy Nimira Abdel-Aziza, a trener Roberto Piazza na pozycji przyjmującego wystawił Thijsa Ter Horsta.
Czytaj więcej
Polacy lekko, łatwo i przyjemnie ograli Meksyk. Zwycięstwo 3:0 nad najsłabszym rywalem w turnieju kwalifikacyjnym udało się wywalczyć małym nakładem sił, co jest najważniejsze w końcówce długiego i wyczerpującego sezonu.
Mecz z Holandią zaczął się od kłopotów, podobnie jak piątkowe spotkanie z Argentyną. Polacy popełniali sporo błędów w ataku, słabo przyjmowali zagrywkę, sami trafiali w siatkę stojąc w polu serwisowym i w efekcie przegrali pierwszego seta do 21.
Holendrzy nakręcali się z każdą akcją, bo chociaż nie mają szans na to, by wywalczyć awans z turnieju w Chinach, to ewentualne zwycięstwo z Polską dałoby im bardzo dużo punktów do rankingu światowego. Na szczęście zapał i poświęcenie rywali to było zbyt mało, żeby w sobotę ograć Polaków. Po początkowych kłopotach rozkręcił się Wilfredo Leon, który szalał w ataku i w bloku. Świetnie na prawym skrzydle grał Łukasz Kaczmarek, który miał powyżej 50 proc. skutecznych ataków. Do tego dołączyli polscy środkowi Norbert Huber i Jakub Kochanowski, którzy nie tylko zatrzymywali Holendrów, ale odważnie atakowali ze środka.