Polskie siatkarki mają jeszcze rezerwy

Tegoroczny sezon potwierdził, że potencjał w reprezentacji polskich siatkarek zawsze był, a trener Stefano Lavarini po prostu wiedział, jak go uwolnić.

Publikacja: 26.09.2023 03:00

Polskie siatkarki po raz czwarty w historii zagrają na igrzyskach olimpijskich. Pojadą do Paryża z m

Polskie siatkarki po raz czwarty w historii zagrają na igrzyskach olimpijskich. Pojadą do Paryża z marzeniem nawet o medalu

Foto: PAP/Grzegorz Michałowski

Nasze zawodniczki po latach rozczarowań, zmian szkoleniowców i szukania pomysłów na zażegnanie kryzysu wychodzą z cienia kolegów. Kibice mogli przecież zadawać pytania, czemu mężczyźni potrafią zdobywać medale wielkich imprez, a kobiety ostatni sukces odniosły w 2009 roku.

Utalentowanych zawodniczek nigdy w tym czasie nie brakowało. Od dawna w kadrze występują rozgrywająca Joanna Wołosz, środkowa Agnieszka Korneluk czy atakująca Malwina Smarzek (w tym sezonie jej zabrakło), które należą na swoich pozycjach do najlepszych na świecie. Polki wyjeżdżały też do mocnych, zagranicznych zespołów i zdobywały doświadczenie, ale nie potrafiły tego przełożyć na sukcesy drużyny narodowej.

Czytaj więcej

Polskie siatkarki pojadą na igrzyska w Paryżu. Zdecydowała wygrana z Włochami

Nawet się uśmiechnął

Próbowali różni trenerzy, ale więcej słyszało się o konfliktach w kadrze niż o dobrej grze. Wszystko poukładał dopiero Lavarini. Polski Związek Piłki Siatkowej (PZPS) po kilku polskich selekcjonerach postawił na obcokrajowca. Prezes Sebastian Świderski dziękował byłej kadrowiczce Aleksandrze Jagieło, która miała go do tego przekonać.

– Decyzja była nie tylko moja. Tak głosowała większość komisji siatkówki kobiecej PZPS – zastrzega jednak Jagieło w rozmowie z „Rz”.

Argumentów nie brakowało. – Poza warsztatem, który jest bardzo bogaty, przekonał nas także tym, że pracował z Klubem Italia, gdzie występują zawodniczki, które dopiero wchodzą w dorosłą siatkówkę, a nasz zespół jest odmłodzony. Ważne było również, że z reprezentacją Korei Południowej, gdzie miał tylko jedną gwiazdę, zdobył czwarte miejsce w turnieju olimpijskim. Udowodnił, że potrafi prowadzić nie tylko „samograja”, ale też zbudować zespół lepszy, niż wynikałoby to z umiejętności zawodniczek – wyjaśnia Jagieło.

Lavarini ma coś takiego w sobie, że kadrowiczki mu wierzą, a on potrafi je przekonać do swoich pomysłów. Nie przeszkadza w tym nawet bariera językowa. Niektóre reprezentantki Polski grają we Włoszech, ale podczas przerw on posługuje się angielskim.

– Wierzy w drużynę i potrafi to przekazać. Nie zawsze język jest ważny, ale także postawa, mowa ciała czy sposób prowadzenia drużyny. Dzięki temu okazuje się, że można wygrywać z najlepszymi na świecie, czyli z Amerykankami – mówi Jagieło.

Lavarini jest pod tym względem trochę podobny do prowadzącego kadrę męską Nikoli Grbicia. Też w trakcie meczów rzadko się uśmiecha, raczej marszczy czoło, niż wyrzuca ręce w geście triumfu, ale nie jest też typem choleryka, który krzyczy, gdy coś nie idzie.

To wszystko nie oznacza, że nie potrafi się rozluźnić. Po udanych meczach żartuje z dziennikarzami. W czwartym secie niedzielnego spotkania z Włoszkami nawet delikatnie się uśmiechnął.

Duża siła z ławki

– Zespół jest poukładany, a Lavarini na przerwach przekazuje zawodniczkom dużo wskazówek technicznych i jest bardzo opanowany. Nawet w sytuacjach, gdy mógłby się zdenerwować i tupnąć nogą, zachowuje spokój – zauważa w rozmowie z „Rz” była rozgrywająca reprezentacji Polski Magdalena Śliwa.

Zawodniczka, która zdobyła dwa złote medale mistrzostw Europy, podkreśla też dobre zarządzanie drużyną i wykorzystywanie ławki rezerwowych. Dzięki temu każda zawodniczka może się czuć potrzebna i ma świadomość, że dołożyła cegiełkę do sukcesu. W trakcie turnieju w Łodzi dobre zmiany dawała przecież środkowa Kamila Witkowska. Rezerwowa atakująca Monika Gałkowska nie ma zbyt wielu szans na grę przy świetnej dyspozycji Magdaleny Stysiak, a jednak w trzecim secie meczu z Amerykankami zdobyła decydujący punkt.

– Nie było żelaznej „szóstki”. Każda zmienniczka dawała z siebie dużo. Trener do każdego przeciwnika potrafił dobrać skład. Dziewczyny dobrze reagowały taktycznie, ale to zasługa Lavariniego, że potrafiły jego pomysły zrealizować. Wszystko zadziałało. Widać moc i grupę, która jest razem – podkreśla Śliwa.

Polki już nie pękają

Polki nauczyły się wychodzić z kłopotów. Rozegrały w Lidze Narodów wiele zaciętych końcówek i teraz w trudnych momentach zachowują spokój. To się przydało w decydujących meczach turnieju kwalifikacyjnego. Nasze siatkarki potrafiły odwrócić losy spotkań, gdy wydawało się, że rywalki przejmują kontrolę nad wydarzeniami.

– Do tej pory różnie z tym bywało, a w siatkówce uważa się, że prawdziwy zespół poznajemy po tym, jak gra po 20. punkcie. Wcześniej dziewczyny pękały, a teraz w sytuacjach stykowych pokazują dojrzałość, opanowanie. Zespół nauczył się tego w trakcie Ligi Narodów – zauważa Jagieło.

Ta drużyna może być jeszcze lepsza, bo ma rezerwy. Problemem jest chociażby przyjęcie zagrywki, co pokazał mecz z Amerykankami.

– Brakuje stabilności. Są też rezerwy w zagrywce. Nasze siatkarki w bloku grają bardzo fajnie, w ataku – mądrze. Rozgrywające dobrze to wykorzystywały – mówi Jagieło.

To powinno przyjść wraz z doświadczeniem. Drużyna Lavariniego ma czas i spokój przygotowań do przyszłorocznych igrzysk. Zawodniczki rozjadą się teraz po klubach i wiele będzie zależało od tego, w jakiej formie wrócą wiosną na zgrupowanie kadry.

Stysiak i Czyrniańska przenoszą się do silnej ligi tureckiej. Atakująca potrenuje tam pod okiem Lavariniego, ale za rywalkę do miejsca w składzie będzie miała znakomitą Melissę Vargas. Może wrócić mocniejsza albo powtórzyć przypadek Kamila Semeniuka, który przez całe lato odbudowywał się po słabym sezonie we Włoszech.

To wszystko jednak troski na później. Na razie polskie siatkarki mają czas na zasłużone świętowanie.

Kwalifikacje olimpijskie w siatkówce kobiet

Udział w przyszłorocznym turnieju olimpijskim wezmą gospodarze (Francja), sześć zespołów z turniejów kwalifikacyjnych (Dominikana, Serbia, Turcja, Brazylia, USA, Polska) oraz pięć najlepszych drużyn rankingu FIVB z 17 czerwca, czyli po fazie grupowej przyszłorocznej Ligi Narodów – z wyjątkiem Rosji. Pierwszeństwo awansu tą drogą dostaną reprezentacje z kontynentów, które nie mają jeszcze swojego reprezentanta w turnieju olimpijskim, a więc z Azji oraz Afryki. Gdyby rywalizacja kończyła się dziś, prawo występu na igrzyskach dostałyby Włochy (5.), Chiny (6.), Japonia (9.), Holandia (10.) oraz Kenia (21.). Rywalizacja o medale w Paryżu potrwa od 27 lipca do 11 sierpnia.

Nasze zawodniczki po latach rozczarowań, zmian szkoleniowców i szukania pomysłów na zażegnanie kryzysu wychodzą z cienia kolegów. Kibice mogli przecież zadawać pytania, czemu mężczyźni potrafią zdobywać medale wielkich imprez, a kobiety ostatni sukces odniosły w 2009 roku.

Utalentowanych zawodniczek nigdy w tym czasie nie brakowało. Od dawna w kadrze występują rozgrywająca Joanna Wołosz, środkowa Agnieszka Korneluk czy atakująca Malwina Smarzek (w tym sezonie jej zabrakło), które należą na swoich pozycjach do najlepszych na świecie. Polki wyjeżdżały też do mocnych, zagranicznych zespołów i zdobywały doświadczenie, ale nie potrafiły tego przełożyć na sukcesy drużyny narodowej.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Siatkówka
Klamka zapadła. Będzie rewolucja pod siatką
Siatkówka
Wraca siatkarska Liga Mistrzów. Długa ławka będzie w cenie
Siatkówka
Maria Stenzel: Taki trening to inna bajka
Siatkówka
Startuje PlusLiga. Sebastian Świderski: Kluby dostały paliwo
Siatkówka
Rusza nowy sezon PlusLigi. Trudne życie gwiazd
Materiał Promocyjny
Nowe narzędzia to nowe możliwości