Ćwierćfinał to słowo, które w polskiej siatkówce jest synonimem porażki. Przepadliśmy na tym etapie podczas pięciu ostatnich turniejów olimpijskich, choć przecież za każdym razem marzyliśmy o medalu.
System rozgrywek wielkich imprez ewoluował, jeszcze podczas poprzedniego mundialu droga do podium wiodła przez trzy fazy grupowe. Obecne mistrzostwa świata są premierą nowego formatu – wymusiła ją zmiana gospodarza i konieczność organizacji imprezy w trybie błyskawicznym. Ćwierćfinały na mundialu rozgrywano wcześniej tylko dwukrotnie: w 1990 i 1994 r. Polacy wspomnienia związane z tą fazą rywalizacji podczas zawodów rangi światowej mają więc koszmarne, bo pochodzą jedynie z igrzysk. Klęska ćwierćfinału kładła się cieniem na karierach kilku pokoleń naszych siatkarzy.
Odrzucić od siatki
W czwartek zmierzą się jednak nie tylko z demonami, po drugiej stronie siatki staną przede wszystkim Amerykanie. Pokonaliśmy ich w fazie grupowej 3:1, ale teraz czeka nas zupełnie inne spotkanie. Kontuzję mięśnia dwugłowego wyleczył już rozgrywający Micah Christenson, a w ostatnich akcjach meczu 1/8 finału z Turkami klasę potwierdził bezbarwny przeciwko naszej drużynie Matthew Anderson.
Czytaj więcej
Mecz Brazylia - Iran miał być najciekawszym spotkaniem 1/8 finału mistrzostw świata, ale emocji zabrakło. Wicemistrzowie świata kwestię awansu wyjaśnili w trzech setach.
– Obaj będą gotowi na spotkanie z nami i na pewno spiszą się świetnie. To doświadczeni zawodnicy, którzy potrafią grać na najwyższym poziomie w kluczowych momentach – mówi trener Polaków Nikola Grbić, a środkowy Mateusz Bieniek przekonuje: – Spotkają się dwa z trzech najlepszych zespołów tego turnieju.