Obie ekipy wygrały łatwo swoje półfinały. Amerykanie ograli 3:0 Polskę, a Francuzi pokonali bez straty seta Włochów. Zanosiło się na na wyrównany mecz, tymczasem po pierwszych dwóch setach wydawało się, że spotkanie finałowe nie będzie miało specjalnej historii ani dramaturgii. Francuzi robili, co chcieli na boisku, a zespół USA miał wielkie problemy z przyjęciem zagrywki. Selekcjoner John Speraw postawił wszystko na jedną kartę. Wprowadził na boisko trzeciego przyjmującego Garetha Muagututię, a na pozycję atakującego przesunął Torey Defalco.

Czytaj więcej

Przebudzenie mocy: Polacy z brązowym medalem Ligi Narodów

Kiedy wydawało się, że Francuzi bez trudu wygrają mecz, role się odwróciły. To Amerykanie zaczęli bombardować zagrywką rywali, stawiać szczelny blok i podbijać ataki. Earvin Ngapeth zamiast cieszyć się grą, zaczął się frustrować, co było widać po jego zachowaniu. Tak wyglądały trzeci i czwarty set, a publiczność na trybunach mogła oklaskiwać długie wymiany.

Tie break oznaczał kolejny zwrot akcji. Mistrzowie olimpijscy otrząsnęli się z szoku, przetrzymali najtrudniejsze momenty i poprawili zagrywkę. W ostatniej akcji w taśmę zaatakował środkowy David Smith. Francuzi oszaleli z radości. Jedni klękli na parkiecie, inni podnieśli ręce w górę, a rezerwowi rzucili się, żeby ściskać kolegów. Trójkolorowi dodali do kolekcji kolejne trofeum i pokazali, że będą głównymi faworytami do zdobycia złota także podczas nadchodzących mistrzostw świata.