Liga Narodów wraca w tym roku do swojego tradycyjnego formatu. Rok temu, ze względów pandemicznych, siatkarze zgrupowali się w Rimini i hotel opuszczali tylko na mecze. Teraz reprezentacje polatają po świecie, a Polacy wystąpią w Ottawie, Sofii i na koniec fazy grupowej – w Ergo Arenie w Trójmieście.
To, że w tym sezonie szansę w reprezentacji dostaną siatkarze, których do tej pory w niej nie było lub odgrywali role drugoplanowe, wiadomo było od dawna. Michał Kubiak dawał takie sygnały od dłuższego czasu, a Piotr Nowakowski czy Dawid Konarski wycofali się po ogłoszeniu szerokiej kadry w kwietniu. Do tego doszły problemy ze zdrowiem Wilfredo Leona.
Grbić na pierwszy turniej w Ottawie nie zabrał też jednak nowego kapitana Bartosza Kurka, doświadczonego libero Pawła Zatorskiego czy zawodników ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, którzy niedawno wygrali finał Ligi Mistrzów i muszą odpocząć.
Nie brakuje za to siatkarzy, dla których zakładanie koszulki z orzełkiem to nowe doświadczenie, rodzi się więc pytanie, czy sprostają zadaniu. – Każdy selekcjoner na miejscu Grbicia zrobiłby tak samo. Wiemy, na co stać bardziej doświadczonych chłopaków, niech wykażą się nowi. Każdy musi spróbować reprezentacji, po to są rozgrywki Ligi Narodów, a Jan Firlej czy Tomasz Fornal za rok powinni mocno pukać do drzwi kadry – mówi „Rz” trener Jakub Bednaruk.
Przypomina też, że chociaż siatkarze, których Grbić zabrał na turniej w Kanadzie nie mają wielkiego doświadczenia w reprezentacji, to w seniorskiej siatkówce na wysokim poziomie są już ograni. – Fornal, Kamil Szymura czy Łukasz Kozub to zawodnicy w wieku 24–26 lat. To najlepszy czas dla siatkarza – uważa Bednaruk, który jako asystent Vitala Heynena kilka lat temu poleciał z młodzieżą na Final Six Ligi Narodów do Chicago.