Jak wyglądała sytuacja w pana klubie, kiedy wybuchła wojna?
Czułem ze strony klubu pełne zrozumienie. Wiedzieli, że sytuacja mnie przytłoczyła. Byliśmy we Włoszech, zbliżał się mecz europejskich pucharów. Obudził mnie telefon od dziewczyny, która była w Kazaniu. Pobiegłem do naszego kierownika, żeby jak najszybciej zadbał o jej powrót do Polski. Później zadzwoniłem do menedżera. Chcieliśmy od razu zacząć rozmowy o tym, aby opuścić Rosję, bo nie wyobrażałem sobie dalszej gry na terenie tego kraju. Nie było to jednak takie łatwe. Wszystko trwało długo, bo dwa tygodnie wcześniej przedłużyłem kontrakt z Zenitem.
Nie mógł pan tak po prostu wyjechać?
Sytuacja nie wyglądała tak, jak wszyscy myśleli, ale nie było to tak proste, że wchodzę do gabinetu i mówię: „Wyjeżdżam, odchodzę”. Kiedy wróciliśmy do Rosji, mogłem zabrać głos jedynie poprzez media społecznościowe. Wrzuciłem zdjęcie z flagą Ukrainy i słowami: „Stop War”. Tydzień później wprowadzono ustawę, która stanowiła jasno, że za każdą negatywną wypowiedź o Rosji, wspieranie Ukrainy, a nawet użycie słowa „wojna” grozi kara do 15 lat więzienia. Myślałem wówczas już tylko o bezpiecznym powrocie do Polski.
Bał się pan powrotu z Włoch do Rosji, tego że przyjdzie zmierzyć się z niewygodnymi pytaniami?