Polscy kibice mogą mieć lekkie déjà vu. Skład finału Ligi Mistrzów jest taki sam jak przed rokiem, dodatkowo ZAKSA znów przystąpi do meczu w Lublanie po batalii o mistrzostwo Polski z Jastrzębskim Węglem, a rywale mieli niemal miesiąc przerwy od poważnego grania, po odpadnięciu w play-off ligi włoskiej.
Zanosi się więc na taki sam wynik? Polscy kibice na pewno by tego chcieli, bo rok temu ZAKSA nadspodziewanie łatwo pokonała Włochów 3:1, a Aleksander Śliwka został wybrany MVP.
Wiele będzie zależeć od formy rozgrywających. Siłą polskiej drużyny jest też współpraca bloku i obrony
Tak jednak nie musi być, a ZAKSĘ czeka trudne wyzwanie. – Chciałbym powtórki z rozrywki, ale to będzie zupełnie inna historia. ZAKSA została przebudowana, Trentino też. Myślę, że Włosi wyciągnęli lekcję z poprzedniego finału i teraz lepiej się przygotują do meczu. Spodziewam się zaciętego spotkania – mówi „Rz” Marcin Możdżonek, były kapitan reprezentacji Polski i w przeszłości zawodnik kędzierzyńskiego klubu.
Podobnie na sprawę patrzy Krzysztof Ignaczak. Na kilku pozycjach przewagę mają mistrzowie Polski, a na innych rywale. – Olek Śliwka i Alessandro Michieletto prezentują zbliżony poziom. Włochowi lekką przewagę może dawać wzrost. Matej Kazijski ma olbrzymie doświadczenie i umiejętności, ale potencjał fizyczny przemawia na korzyść Kamila Semeniuka. Polak gra tak jak kiedyś robił to Bułgar. Libero ZAKSY Erika Shojiego cenię wyżej niż zawodnika Trentino, a Marcin Janusz jest lepszy od rozgrywającego Włochów. Niestety, kontuzji doznał środkowy Norbert Huber, który mógłby śmiało walczyć z Serbami Srecko Lisinacem i Marko Podrascaninem – wylicza „Rz” były libero reprezentacji Polski.