Reprezentacja Polski, już z nowym selekcjonerem Czesławem Michniewiczem, wiosenny etap walki o mundial miała rozpocząć 24 marca w Moskwie. Scenariuszy jest kilka. Niewykluczone, że nasza drużyna wygra walkowerem i pięć dni później zagra o awans ze zwycięzcą meczu Szwecja – Czechy. Turniej z udziałem trzech zespołów jest mniej prawdopodobny, bo w kalendarzu brakuje dodatkowego terminu.
Rosjan w roli rywala naszej drużyny mogą zastąpić Słowacy, którzy grali z nimi w eliminacjach i zajęli w grupie trzecie miejsce, albo Węgrzy – w nagrodę za wysokie miejsce w klasyfikacji Ligi Narodów. Decyzja należy do władz Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej (FIFA).
– Nie wiemy nawet, kiedy możemy się jej spodziewać – przyznaje w rozmowie z „Rz” rzecznik prasowy Polskiego Związku Piłki Nożnej (PZPN) Jakub Kwiatkowski.
Człowiek z teflonu
Świat piłki, reagując na zbrojną agresję Rosji wobec Ukrainy, przekazał dwie lekcje: solidarności oraz oportunizmu. Bunt Polaków wsparło kilkanaście federacji. Większość – zwłaszcza tych znaczących: niemiecka, włoska, hiszpańska – grała na czas, minimalizując ryzyko.
Efekt domina wywołał Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl), czyli organizacja słynąca z ostrożności wobec karania tych, którzy mają wpływy. Rekomendacja wykluczenia rosyjskich i białoruskich sportowców z międzynarodowej rywalizacji sprawiła, że nawet futbolowe władze – mocno związane z rosyjskim kapitałem – nie mogły nie zareagować.