Korespondencja z Katowic
Wszyscy szykowali się na święto. Miasteczko dla kibiców, wystrojony na galowo Katowicki Spodek, kolorowy tłum fanów i duża grupa pechowców uzbrojonych w plansze „kupię bilet” sugerowały, że zbliża się coś ważnego. Nie było jednak fety, tylko dożynki, bo nasi siatkarze dzień wcześniej czwarty raz z rzędu nie potrafili podczas mistrzostw Europy wygrać ze Słoweńcami.
Zagraliśmy mecz pocieszenia w turnieju pocieszenia, który - zamiast pomóc w zaleczeniu ran po olimpijskiej porażce - raczej je odnowił, potwierdzając mentalne deficyty w zasobach liderów polskiej drużyny.
Czytaj więcej
Za niespełna miesiąc Polski Związek Piłki Siatkowej może mieć nowego prezesa i szukać nowych trenerów dla reprezentacji kobiet i mężczyzn.
Stawką starcia z Serbami był tylko brąz, więc Polacy odzyskali luz. Znów skakali wyżej, blokowali szczelniej i zbijali mocniej niż rywale. To byli pewni siebie mistrzowie świata, a nie grupa przestraszonych liderów, którzy w kluczowych momentach wielkiego turnieju uginają się pod presją. Zobaczyliśmy drużynę podobną do tej z ćwierćfinałowego zwycięstwa nad Rosjanami (3:0).