Może nie jest to sensacja, ale o niespodziance można śmiało mówić. Przed rozpoczęciem finałowej rywalizacji większość ekspertów wskazywała jako faworytów drużynę z Kędzierzyna-Koźla. I trudno się było dziwić, skoro przez zasadniczą fazę sezonu przeszła niemal bez porażki, zdobyła Puchar Polski (pokonując w finale Jastrzębskiego) oraz awansowała do finału Ligi Mistrzów.
Przez cały sezon błyszczeli Kamil Semeniuk, Łukasz Kaczmarek, Aleksander Śliwka czy Benjamin Toniutti. Wcześniej trzy razy ograli rywali z Jastrzębia Zdroju. Czemu inaczej miałoby być w finale PlusLigi? Być może jednak faworytom, walczącym w tym sezonie na kilku frontach zabrakło sił. Mylił się Semeniuk, a Kaczmarek dobre akcje przeplatał błędami. Na ławce rezerwowych nie było zmienników, którzy mogliby odmienić losy rywalizacji.
Inaczej było w drużynie nowych mistrzów Polski. Tam udało się zebrać mocny i wyrównany skład. Wyróżnił się zwłaszcza rezerwowy atakujący Jakub Bucki, który odmienił losy rywalizacji. Pierwszego seta w niedzielę wygrała ZAKSA, ale od kiedy na parkiet wszedł Bucki, w gospodarzy wstąpił nowy duch.
Atakujący oba finałowe spotkania zaczynał na ławce rezerwowych, ale kiedy zawodził Mohammed Al Hachdadi, to Bucki podrywał kolegów. Nie tylko świetnie atakował, posyłał też atomowe zagrywki. W drugim secie po jego serwisach gospodarze wyszli na prowadzenie 23:17 i już zwycięstwa w tej partii nie oddali.
W trzecim secie ZAKSA była znów bliska wygranej, ale po świetnej zagrywce Kaczmarka trener Andrea Gardini poprosił o czas, czym wytrącił rywali z rytmu. To wystarczyło, by przeciągnąć zwycięstwo na swoją stronę.
W czwartym secie był jeszcze jeden zwrot akcji, który mógł dać graczom z Kędzierzyna-Koźla nadzieję na przedłużenie walki. Z urazem zszedł rozgrywający Jastrzębskiego Węgla Lukas Kampa, ale zastępujący go Eemi Tervaportti sobie poradził. Decydujący punkt atakiem ze środka zdobył Jurij Gładyr. Gracze Jastrzębskiego Węgla powtórzyli największy sukces w historii klubu, czyli mistrzostwo z 2009 roku. Trener Gardini zdobył drugie złoto w Polsce z rzędu. Poprzedni, w 2019 roku, zdobył z ZAKSĄ. Rok temu, z powodu pandemii koronawirusa, sezon nie został dokończony, a tytułu mistrza Polski nie przyznano (na pierwszym miejscu była wtedy drużyna z Kędzierzyna-Koźla).