Raúl Lozano w pierwszym roku pracy z reprezentacją Polski awansował do finałów Ligi Światowej, a w drugim zdobył wicemistrzostwo świata. Daniel Castellani pojechał do Izmiru po pierwsze w historii mistrzostwo Europy, a Stéphane Antiga wywalczył mistrzostwo świata. Andrea Anastasi też odniósł sukces – bo bez wątpienia za taki należy uznać trzecie miejsce w LŚ i brązowy medal mistrzostw Europy, choć miał poważne problemy kadrowe. Nie powiodło się tylko Ferdinando De Giorgiemu, który stracił pracę po nieudanych, ubiegłorocznych mistrzostwach Starego Kontynentu.
Wszystko wskazuje na to, że Vital Heynen dołączy do pierwszej grupy. Polacy wygrywają mecz za meczem i mają poważne argumenty za tym, że powalczą o awans do najlepszej szóstki mistrzostw. Oprócz biało-czerwonych tylko Amerykanie i Włosi wygrali do tej pory wszystkie mecze. I nie trzeba być orłem z matematyki, by szybko obliczyć, co to oznacza w sytuacji, gdy drużyny zachowują punkty z pierwszej fazy.
Czytaj także: Mistrzostwa świata w siatkówce. Zasady kolejnych faz turnieju
Piątkowa – całkiem realna – wygrana z Argentyną może już bardzo przybliżyć biało-czerwonych do finałowej szóstki. Podopieczni wielkiego Julio Velasco nie grają w tych mistrzostwach wielkiej siatkówki. Mają dobrego rozgrywającego Luciano De Cecco, znanego z polskich boisk ofensywnego przyjmującego Facundo Conte i jeszcze kilku niezłych siatkarzy, ale to za mało, by podbijać świat. W grupie przegrali aż trzy mecze.
Polakom pomogą kibice – na trybunach warneńskiego Pałacu Sportu, ilekroć nasi wychodzą na parkiet, robi się biało-czerwono. Tylko Finowie i gospodarze mogą liczyć na podobny doping.